Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Aledzisiajtojamamdlawasprezent!–krzyknę-
łam.–Niespodziankę!
–Jaką?–byławyraźniezaintrygowana.
–Towkońcuniespodzianka,niemogęzdradzić–po-
wiedziałamzsatysfakcją.–Powiemwamprzyobiedzie
–dodałam.Chwilępóźniejcaławskowronkachbiegłam
jużnałąkę.Tam,gdziemogłamnacieszyćsiępięknem
świataiposłuchaćmoichcykadełek.Poczuć,jakpulsuje
ziemia.Wyciszyćsię,opanowaćemocje.Tamtejchwi-
lipragnęłampodzielićsięmoimszczęściemzrodziną.
Opowiedzieć,jakimcudownymmężczyznąjestMarcin.
Przewidywałamnegatywnąreakcjędziadka,alebyłam
pewna,żepozostaliczłonkowierodzinynapewnomnie
poprą.
Relaksowałamsięwięcwciszyispokoju.Tenzaką-
teknaskrajulasu,którywydawałsiębyćtylkomój,na-
stawiłmniejeszczeradośniejdożycia.Spojrzałamna
zegarek.–Jużtrzecia!Zarazobiad,spóźnięsię!–po-
myślałam.
Wbiegłamdodomuzdyszana.Rodzinkabyłajuż
wsalonieizasiadaładostołu.Oczywiściejajakzwykle
byłamspóźniona.
Dziadekspojrzałnamniezsurowością,bardziejuda-
wanąniżprawdziwą.Mimosiedemdziesięciulatjego
włosynadalbyłyczarne,asiwychzwiastunówstarości
trzebabyłozeświecąszukać.
Naprzeciwkoniegozazwyczajzasiadałababcia,
aleodkądodeszła,tomiejsceprzystolezostawałopu-
ste.PobokachmiejscazajęlijużciociaMarysiazmę-
żemPiotremiMarek.Przyjacielebylizaproszenina
17.00.Marcinteżmiałzjawićsięotejporze.
20