Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
śmiałaiwyraźniekokietowałategooficera.Widziałemtodokładnie,
bojużwtedyprzychodziłemzlornetką.Wściekłośćmnieogarnęła,
zacząłemmarzyć,żeprzyjdętamzesnajperskimkarabinem...
–Ico?Zastrzelisz?Kogo,snajperze?Tegooficera?Ją?Czycałą
trójkę?
Jędrekzamilkł,opuściłwzrok,pochwiliszepnął:
–Niewiem.
–Ico?Cotamjeszczewypatrzyłeś?
–Jużnic.Przestałemtamchodzić,niemogłem.Kiedywychodziłem
tegodniazmieszkania,nagleusłyszałemjakiśszmer,jakbyoddech,
jakbycichepochrapywanieśpiącego.Podszedłemnapalcachdokońca
korytarza,gdziebyłyuchylonedrzwi.Ostrożniejepchnąłem:wmałym
pokoiku,nażelaznymłóżku,spałjakiśstarzec.Miałdługąsiwąbrodę
matuzalema,którależałanakołdrzejaknatacyiunosiłasięmiarowo
wrytmjegooddechów.Patrzyłemzafascynowanyizastanawiałemsię,
czyzawszetuspał,czymożedziśwróciłzjakiejśpodróżyiusnął
zmęczony.Wtedynaglestarzecotworzyłoczy,spojrzałnamnie,
wydałomisię,zeprzytomnie,poczymzamknąłje,obróciłsięnabok
iznowuzacząłpochrapywać.Wycofałemsięnapalcachprzerażony,
zostawiłemklucznastolikuicichozatrzasnąłemzasobądrzwi.Już
tamwięcejnieposzedłem,tylkozbramwsąsiedztwieobserwowałem
prawiecodzienniejejdomiwidziałem,żeonprawiecodziennie
doniejprzyjeżdża...
–Doniejczydonich?
–Raz,przezprzypadek,zobaczyłem,żetendrugi,tencywil,
wychodzizkamienicyiłapierikszę,awtedy,jakbytylkonatoczekał,
podjeżdżaczarnymercedesiwysiadatenNiemiec.Tymrazem
wgarniturze,zresztąświetnieskrojonym,bardzotwarzowym
–onwogólejestjakzżurnala,iwchodzidojejdomu.Przeczekałem
tamchybazetrzygodziny,anionniewyszedł,anitamtenniewrócił...
Zatowyszłagosposiainiebyłojejzgodzinę!
–Aty,oczywiście,pomyślałeś,żepanijąspecjalniegdzieśwysłała,
żebybyćsamnasamzNiemcem,co?