Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wtym,żeczwórkastudentówCollegiumMagicaeudałasię
nacmentarz,niebyłobyjeszczenicdziwnego.Sprawamiałasię
inaczej,gdyrobilitopóźnąnocą,anaterenwchodziliprzez
ogrodzenie.
–Powinnaświęcejćwiczyć–orzekłDobromirCzartoryski,gdy
zestęknięciempodsadziłLady.
Nienawykładowysiłkufizycznego,niezdołałasiępodciągnąć
zapierwszymrazemiwkonsekwencjiniemalspadłamunagłowę.
–Atyczęściejchodzićnasiłownię–odgryzłasięiwreszcie
okrakiemusiadłanakamiennymmurzeokalającymjedną
zkrakowskichnekropolii.–Dawajciełopaty.
Odebrałanarzędzia,przekazałajeAgnieszce,którajużzdążyła
zeskoczyćnadrugąstronę,apotemsamazeszłanadół,niezgrabnie,
jakkurazłażącazgrzędy.Nacmentarzupanowałynieprzeniknione
ciemnościiwmrokuLadyledwowidziałasylwetkiwspółspiskowców:
wszystkichbezwyjątkuodzianychwczerń.Nieposłusznawyobraźnia
podsyłałaczarodziejcewizjezombieczającychsięzadrzewami
iduchówgotowychwyskoczyćzgrobów,bypogonićnieproszonych
gości.Chociażblokiznajdowałysięorzutkamieniemodgłównej
bramy,amiędzydrzewamidałosiędostrzecdalekieświatłalatarni,
Ladymiaławrażenie,żeznaleźlisięcałekilometryodcywilizacji.
–Napewnoniemogęwyczarowaćświatła?–wymruczała,
odruchowostającjaknajbliżejAgnieszki.
Ichtowarzysze,DobromiriGrzesiek,wdrapalisięwreszcienamur
irównieżzeskoczylinaziemię.
–Wtedykażdyzobaczynas,amynikogo–zwróciłuwagę
Dobromir.–Samachciałaśtuprzyjść,więcteraznieprzesadzaj.
Ruszyłpierwszy,natyleszybkoipewnie,żeLadyzastanowiłasię,
czyonprzypadkiemniewidziwciemnościach.Agnieszkapchnęła
jąlekko,zmuszając,bypospieszyłazaDobromirem.Ladyszławolno,
nietylkozpowodumrokuibłota,aleteżdlatego,żedopieroteraz
wpełnidoniejdotarło,cozaplanowali.Coonazaplanowała–izczym
siętowiąże.Niedawnadeterminacjapierzchła,aczarodziejkamiała
ochotęuciecwśladzanią.AleDobromirczekałjużprzyjednym
znajświeższychgrobów,jeszczeniezamurowanym,atużprzyjejuchu
rozległsięgłosAgnieszki,któraponagliładodalszegomarszu.
–Tokopiemy–westchnąłGrzesiek,któryzamykałpochód.
Zsunąłzramieniałopatę.Agnieszkapochyliłasię,odrzuciłanabok
wciążświeżewieńceiprzesunęłaznicze.Niektóreznichnadalsię
paliły,nikłeświatełkawmroku.