Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdziwieniemiobawą.
Umieściłwięcprzedsobąswojęprotegowaną,iroztrącająctłumy
rękojeściąszpady,przeprowadziłjąażdoulicyMouton,kuotwartym
drzwiom.
Młodypaźposkoczyłiznikłzatemidrzwiami,którejakby
oczekiwałygoinatychmiastsięzamknęły.
Niemiałnawetczasuzapytaćojejnazwisko,aniteżgdzie
jąznajdzie.
Leczmłodypaź,jakbymyśljegoodgadywał,boznikającdał
muznak,wieleobiecujący.
WówczasdopieroswobodnyErnautonzwróciłsiękuśrodkowi
placuijednemspojrzeniemobjąłrusztowanieilożękrólewską.
NarusztowaniuleżałSalcèdebladyizakrzepły,wlożystała
Katarzynarównieżbladaidrżąca.
—Synu—rzekłanakoniecocierającpotemzlaneczoło—synu,
dobrzeuczyniszskorozmieniszwykonawcę,botentrzymazligą!
—Apoczemżepoznajesztomojamatko?—spytałHenryk.
—Patrz,patrztylko.
—Dobrze!jużpatrzę.
—Salcèdeledwojednotargnięciewycierpiałizarazumarł.
—Bozbytbyłczułynaboleść.
—Onie,nie!...mójsynu—rzekłaKatarzynapogardliwie
uśmiechającsięnatakmałąprzenikliwośćsyna—otouduszono
gocienkimsznurkiem,wyprowadzonymzpodrusztowania,bowłaśnie
miałoskarżyćtych,zaktórychumarł.Rozkaz,niechbiegłylekarz
zrewidujetrupa,ajestempewna,żenajegoszyiznajdąśladystryczka.
—Maszsłuszność,matko—odpowiedziałHenrykiokojego
nachwilęzabłysło—lepiejwidzęsłużąpanuGwizyuszowimojemu
krewnemu,aniżelimnie.
—Sza!..sza!...mójsynu—rzekłaKatarzyna—bezwybuchów,
bobynaswyśmiano,gdyżitymrazemjeszczepartyanieprzegrana.
—DobrzezrobiłJoyeuse,żegdzieindziejposzedłsiębawić
—powiedziałkról—bonatymświecienanicjuż,nawet
inastracenie,liczyćniemożna.Jedźmy,mojepanie,jedźmy!...