Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
maziokopu.Schylonysierżantzrównałsięwreszciezszeregowym.
Nieogolonyibrudnynatwarzy,nieustanniemarszczyłwysokieczoło,
przezcoprzypominałFritzowinauczycielaarytmetyki,którylał
goniegdyśdokrwitrzcinąporękach.
–Przynajmniejprzestałopadać,Gekho–powiedział,patrząc
muwoczy.–Jesteśgotowy?
Fritzwyprostowałsięijeszczerazrzuciłokiemnaprzypominający
spleśniały,gnijącykawałmięsaokop.Ztyłurozległasiękolejna
kanonada,aletymrazempociskitylkobuczały.
–Zrobię,codomnienależy–odparł.
Wtejchwiliwszystkowydawałomusięlepszeodkolejnegodnia
wtymokropnym,cuchnącymśmierciąmiejscu.Namomentstanął
muprzedoczymakampuszrannymi,skądwynoszonorzeźnickie
wiadra,wktórychotoczoneszkarłatnymsosempływałybladeludzkie
stopy.Przypomniałmusięteżmomentszarżynastanowiska
karabinówprzeciwnika,kiedytowybiegałzokopu,mającprzysobie
czterdziestukolegów,awracałzjednym,bopozostalipowoliumierali
wbłociezajegoplecami.
Sierżantpodałmuniewielkiezawiniątko.Byłatoowinięta
wzabłoconypapierciemnoszaramaskagazowa.
–Pamiętaj–powiedział.–Kiedyfranceprzestanąstrzelać,
będzieszmiałjakieśpięćminutnabiegiszukanieschronienia.
Usłyszysz,żeostrzałkończąnasi,zarazchowajsięwjakiejśdziurze,
ajeśliudacisiędotrzećnaichpołowę,wyrzućbrońiniezapomnij
otejcholernejmasce.Nieoglądajsięzasiebie,agdybynagle
zechciałocisięwracać,róbtonaraty,tylkoprzypadkiemniewal
prostonanas,bochłopakicięrozniosą.Jeżelizrezygnujesz,wracaj
dotegookopu,ktośtubędzienaciebieczekał.Śpieszsię,tyleszumu
będziemyrobićtylkotejnocy.Dygnitarzewyjadą,amyprzestaniemy
marnowaćamunicję.InaBoga,jeślicisięuda…
–Mamdaćsygnał.