Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wszyscywolneprzejścienamdadzą.
ObutowarzyszomMartellinawielcesiępodobałajegochytra
sztuczka.Niemieszkajączatem,wyszlizgospody,agdywustronne
miejsceprzybyli,Martellinopowyginałsobieręce,ramionainogiitak
gębęwykrzywił,aoczyprzewrócił,żejegopozórstałsięszpetny
wielce.Każdynapierwszymspojrzeniumusiałbygowziąć
zaczłowieka,któregonacałymcielepołamało.MarcheseiStecchi
schwyciligopodramionaipowleklidokościoła.Udającwielce
miłosiernych,błagalipokorniekażdegostojącegonadrodze,aby
wimięmiłościBogaprzepuściłichswobodnie.Ściągnęlinasiebie
uwagęobecnych,którzywołaćpoczęli:„Miejsca,miejscadla
chorego!”.WkrótceteżdotarlidociałaHenryka.Ci,cobliskotrumny
stali,wzięliMartellinanaręceipołożyligonatrupa,takabyłaski
cudumógłdostąpić.Martellino,wiedząc,żewszyscyzzapartym
tchemczekająnato,cosięstaćma,poleżałprzezchwilęspokojnie,
apóźniej,jakomistrzudawania,wyprostowałjedenpalec,rękę,ramię
iwreszciecałeciało.Lud,widzącto,jąłwznosićtakgromkieokrzyki
nachwałęświętegoHenryka,żeprzynichtrudnobybyłogrzmoty
nawetusłyszeć.
Tymczasemnieszczęsnytrafzdarzył,żebliskotrupaświętego
znajdowałsiępewienFlorentczyk,którydobrzeznałMartellina.Nie
poznałgobyłtakpokręconego,gdygowleklidogrobuHenryka,teraz
jednakwidzącgowyprostowanego,parsknąłśmiechemizawołał:
Aniechmukatświeci!Któżznas,widząc,jakgowloką,nie
uwierzyłby,żeistotniejestkaleką?
KilkuTrevisańczyków,usłyszawszytesłowa,rzekło:
Więctenczłowiekniebyłpołamany?
BrońBoże!odparłFlorentczykzawszebyłprosty,jakkażdy
znas,jaktowidziećmogliście,umietylkoróżnechytresztuczki
naschwałczynićiprzybieraćnasię,jakichce,pozór.
Ledwiesłowatewyrzekł,gdytamcicosiłrunęlinaprzód,wołając