Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
udawałemwłóczęgę,ataknaprawdęzająłemdogodne
miejscedoobserwacjiwbramiepoprzeciwnejstronie
ulicy,obokpromieniującegociepłemwózkasprzedawcy
gorącychziemniaków.Naciągnąłemczapkęnaoczy
iowinąłemsięstarymworkiem.Dobrzewiedziałem,
cobyzrobiłyopryszkiCreama,gdybydowiedziałysię,
żeznowuobserwujęichsiedzibę.Czekałemjakiśczas,
ażwreszciegościezaczęliwychodzićiodjeżdżać
eleganckimipowozami,anaulicyzapanowałacisza.
Wkrótcewyszłateżgromadkapomocnikówkuchennych
ikelnerekwponurychszaro-burychubraniach.
Wszyscyskierowalisięnawschód,doMarshalsea.
Potemwyszliczterejkelnerzy,azanimidwóch
kucharzy.Nakonieczaśjakiśstarszygość,naktórego
czekałem.Miałnasobiedługipostrzępionypłaszcz
izadużebuty.Pośpiesznieruszyłulicą,potykającsię,
jakbybiegłdowychodka.Szedłemzanimciemnymi
uliczkamiinawetsięniestarałem,żebymnienie
zauważył,boniebyłoprzecieżżadnegopowodu,
byktokolwiekmógłsięniminteresować.Zacząłmżyć
deszcz.WkrótcemężczyznadotarłdobaruWhiteEagle
przyFriarStreet,jedynegobaruotwartegootakpóźnej
porze.Czekałemnazewnątrz,dopókiniewziąłkieliszka
doręki.Dopierowtedywszedłemdośrodkaistanąłem
przybarzeobokniego.
–Copodać?–zapytałgrubybarman.
–Porter.
Byłemspragnionyiszybkowlałemwsiebiepółkufla,
natomiaststarzecsączyłdżinmałymiłyczkami,
wzdychającprzytym.Miałpomarszczoneczerwone
dłonie.