Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
WWarszawiewponiedziałekpadałśnieg.Martanie
zdążyłaodebraćsamochoduodmechanikaibrnęła
terazwbrunatnejbreiwkierunkustacjimetra.Miała
nasobiezbytcienkipłaszczizupełnienieodpowiednie
buty.Każdykrok,mimoostrożniestawiany,groził
wielotygodniowymnoszeniemgipsu.Kiedywkońcu
dotarładocelu,naperonieprzywitałtłumosóbmało
życzliwienastawionychdoświata.Niemiałanawet
szansyusiąść.Trzymającsięporęczy,próbowała
oderwsięmyślamiodotoczeniaiskoncentrować
naczekającychtegodniazajęciach.Niebyło
tojednakmożliwe.Rodzinnespotkaniezupełnie
rozkojarzyło.
Nieoczekiwanepojawieniesięmatkiistarszegobrata
radykalnieprzestawiłojejplany.Oczywiściewpiątek
niebyłonawetmowy,bywyjechaćdoWarszawy.
Przepadławizytaumechanika,cotygodniowepływanie,
przygotowaniesiędozajęćnanajbliższytydzień.
MusiałanocowaćuTeresy,apotemspędziłacałą
sobotęwdomuMarcinaiJolki.Jej„moherowa”matka
postawiłacałąrodzinęwstannajwyższegopogotowia
iwszyscy,zMartąnaczele,staralisięspełniaćjej
wszelkiezachcianki.Znówzachowywalisięjakstado
smarkaczy,oczekując,żeniepodzielniepanująca
monarchinizechceichobdarzyćcieplejszym
spojrzeniem.Zojcemnigdytakniebyło.Oczywiście
wszyscysięcieszyli,gdyprzyjeżdżałdodomu
pokilkumiesięcznychpobytachnamorzu,alenawet
wtedyliczyłosiętylkoskinieniepalcamatki.Ojciec
natychmiastdopasowywałsiędopozostałychiobrzucał
ukochanąkobietęnajwykwintniejszymipodarunkami.
Jednakzakażdymrazemzamiastpodziękowaniasłyszał
tosamo:
Ipocotakiewydatki?Tylepieniędzy.Itaknie
będziepasowało.
Nigdyjednakniezmieniłpostępowania,jakby
wobawieoto,comogłobysięzdarzyć,gdyby