Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niepamiętam,kiedyzwróciłemnaniąporaz
pierwszyuwagę.Stałazawszewtymsamymmiejscu.
Mniejwięcejwtymsamym.NaplażySilsila,najej
początku,tamgdziewodałączysięzpiaskiem,
niedalekozardzewiałejwieżyratownika.Jejdługienogi
obmywałapianakończącychtutajswójbiegfalMorza
Śródziemnego.Stałanieruchoma,wpatrzona
wprzestrzeńdrgającąodgorącegopowietrza.Zawsze
stała,nieporuszałasięprawiewcale,czasami
przekrzywiałatylkolekkogłowę,jakbydziwiącsię
czemuś.Milczała.
Jejplażabyłanatrasiemojegospacerudomałego
parkupołożonegonaprzeciwkoBiblioteki.Chodziłem
tamprawiecodzienniezHasanemkarmićkoty
czekoladkamiiresztkamizobiadu.Chodzęprawie
codziennie,niechodziłem...powinienemużywaćczasu
teraźniejszego,boprzecieżtutajmieszkamiciągle
chodzędotegomałegoparku,abyposiedzieć
nagorącejodsłońcakamiennejławcepodpalmą
irzucaćkotomkawałkibatonikaiokrawkimięsa.
Onasięuśmiechała.Możetenjejuśmiechzwrócił
mojąuwagę.Niewiem.Dziwnyuśmiech,jakonacała,
nieruchomytaki,zastygły,jakbywieczny.Przydawałjej
smutku.Amożejednaktopoprostufakt,żezawszetam
była.Nieruchoma.Smukła.Smutna.Piękna.
Pojakimśczasiepodbylejakimipretekstami
wymykałemsięsamzdomuwieczoramiichodziłemnad
plażę,abynaniąpopatrzeć.Sprawdzić,czystoi,czy
nigdziesobienieposzła.Czynadalpotwierdzaswoją
dziwność,swojąnieruchomość,swojebycie.Wymykam
się.Chodzę...
Tosiędziejecałyczas,prawiecodziennie,przecież
tutajmieszkam.Gorącymorskiwiatrowiewamigłowę.
Lubiętostrasznie.Tenwiatrjesttutajcałyczas.
Onmniechłodziswoimgorącem.Uspokaja.
Potemzacząłemwychodzićzdomunocami.Szybkim,
równymkrokiemzmierzałemwkierunkuplażySilsila.