Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
—Takpoludzkutożalmipana—rzuciłniespodziewanieDariusz
Lacki.BartoszRażynazastygł.Salawybuchnęłaśmiechem,aświatła
zapulsowały.Lackiwykonałdelikatny,uspokajającygestdłonią,który
wystarczyłdlauciszeniaobecnych.Reflektoryprzygasły.—Zauważył
panróżnicęmiędzynami?Międzytym,oczymmówimy?Jamówię
okonkretnychludziachiotym,coichłączy:oprzyjaźni,miłości.Pan
mówioojczyźnie,narodzie,wspólnocie.Obawiamsię,żeprzywołuje
panteabstrakcje,gdyżmapanproblemyzrealnymiludźmi
iuczuciamidonich.Niestety,musimyjużkończyć.Nadajemy
nażywoijesteśmyograniczenidyscyplinączasową.Wcześniej
dawałemsiępanuwypowiedzieć.Aterazwyraziłemtylkoobawę.
Dziękujępanuipaństwu.Idozobaczeniazatydzień.
Światłaprzygasły.Widowniazaczęłasiępodnosić.Ekipatechniczna
wchodziłajużnascenę.Lackiwstałiwypiąłzklapmarynarki
mikrofony.PatrzyłnaRażynę,którysiedział,jakbywciążniezdając
sobiesprawy,żeprogramsięskończył;podskórąjegopoliczków
widaćbyłozaciskającesiężuchwy.Rażynanaglesiępoderwał
ipopatrzyłnaLackiego,któryzbliżyłsięiwyciągnąłdoniegorękę.
Podałswoją,patrzącmuwoczy.Zmusiłsiędoczegośwrodzaju
uśmiechu.
—Naprawdęwierzypan,żewystarczątakie,takie…
niezakorzenionewniczymuczucia,emocje…—Wyglądał,jakby
chciałkontynuować,aleLackipowstrzymałgogestemrękiizbliżyłsię
jeszczebardziej.Jegotwarzkilkacentymetrówodrozmówcy
rozpływałasięwnieomalczułymuśmiechu.
—Elazmyjepanumakijażiodłączymytemikrofony.—Lacki
mówiłciepłym,niskimgłosem.—Aja,wiepan,pojadęteraz