Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przystankiem,anietomiasto,nieMazar.NieClubMez.
Apozatym,talibowienigdysięnie
poddawali
.Walczyli
dokońca.Ginęliwbojuiszliprostodoraju.
Mitchellstanąłprzybrudnymoknieiobserwował.Oto
oni,barwnazbieraninastraceńcówupchniętychnasześć
dużychciężarówek,spozierającychzzazatęchłychzwojów
swoichchust.Mitchellbyłwstaniedostrzecichgłowy
zabarykadąotaczającąjegobazę,czyliniegdysiejszą
szkołęnausianymzłomemkrańcumiasta.Jeńcy,wśród
którychnapewnoznajdowalisięjacyśczłonkowieAl-
Kaidy,nadalsiedzielinafotelachkierowców,aczatujący
obokżołnierzeSojuszuPółnocnegotrzymalilufy
kałasznikowówprzyichgłowach.Pojmanipatrzyli
nieruchomo,aMitchellpoczułsię,jakbyobserwowałsetki
wybitychwścianachdziur.
Wszyscy,odsunąćsięodokien!zawołałBetz.
MajorKurtSonntag,kapitanKevinLeahy,kapitanPaul
SyversonoraztuzininnychżołnierzySiłSpecjalnych
uklęklizawyłożonymiczarno-białymipłytkamikolumnami
wznoszącymisięwpomieszczeniuiwycelowaliswojeM-4
wstronęulicy.Zanimi,wkuchni,uwijałsięmiejscowy
kucharz,wpowietrzuunosiłsięaromatgotowanegoryżu
iogórków,aradiozawodziłoobmierzłąafgańską
muzykę,któradlaMitchellabrzmiała,jakbyktośdusiłgęś.
Spodziewałsię,żetegorankabędziedoglądałbudowy
placówkimedycznejwmieścieidalszegorozbrajaniamin
ibomb,którepokrywałyokolicęniczymkonfetti.
Wydawałosię,żekażdegodniawojnazbliżasiędokońca.
Zacząłsięnawetzastanawiać,kiedywrócidodomu.
Wkroczyłdotejszkoły,wrazzkilkunastomainnymi
specjalsami,zaledwiedwiedobywcześniej.Ichpoprzednia
siedziba,fortecaKala-iDżangi,piętnaściekilometrów
dalej,wzachodniejczęściMazar,dałaimsięweznaki
iwszyscysiętampochorowali.Mitchellcieszyłsię
zezmianylokalizacji.Fortecawyglądałananawiedzoną.
NazywanaDomemWojny,wyrastałazpustyniniczym
glinianygolem.Otaczałyskąpe,omiatanewiatrem
uprawykukurydzyiogórka.Jejwznoszącesiępod
bezlitosnym,obojętnymsłońcemmurymiałyosiemnaście
metrówwysokościidziewięćgrubości.