Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5grudnia1967wczesnymrankiemwyjechaliśmyznaszej
Elektrostali8pociągiempodmiejskimdoMoskwy.Byłonas
czterech,opróczojcainasbyłjeszczeJuraszkolny
przyjacielKiriłła.Byłtylkojedenproblemnie
wiedzieliśmy,októrejgodzinieodbędziesię
tamanifestacja.Rozgłośnietegoniepodawały.Jakoś
wydawałonamsię,żechybanajlepiejbędzieiśćtam
wpołudnie.
Kupiwszykwiaty,pojechaliśmynaplacPuszkina.Nie
byłotoczonykordonemmilicji,czegomożnabyłosię
obawiać,ajednakdużaliczbafunkcjonariuszy
icharakterystycznychmężczyznwcywilunie
pozostawiaławątpliwościczekająnademonstrantów.
Tymczasem,widząc,cosiędziejenaplacu,Jura
przestraszyłsięisobieposzedł.Aleniebyłożadnych
demonstrantów,tylkomysami.Ijużniemożnabyłosię
wycofać.Podeszliśmydopomnika,kładąckwiaty
napiedestale.Zdjęliśmyczapkiiprzezjakiśczastak
staliśmywmilczeniu,oczekując,żezaraznaszwinie
KGB.Istotnie,zwrócilinanasuwagę,alejakośniktnas
niezwinął.Spokojnieodeszliśmystamtąd,starającsięnie
oglądaćzasiebie.Złapaliśmyoddechdopiero
poprzejechaniukilkustacjimetra.Wieczoremzrozgłośni
zachodnichdowiedzieliśmysię,żemanifestacjajednak
sięodbyła,tyleżeoszóstejpopołudniu.
Miałemczternaścielatitobyłomojepierwsze
zwycięstwo.Oczywiścienienadwładząkomunistyczną,
alenadsamymsobą,nadswoimstrachem,nadswoim
przeświadczeniemonieuchronnościaresztowania.