Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przekręciłwłącznik.Wsłabymświetleżarówek
zobaczylidługikorytarzzbudowanyzszarychociosanych
kamieni,połączonychzaprawą,izpółkolistym
sklepieniem,podktórymbiegłyplastikoweiżelaznerury
orazkable.Wmrokuledwiewidaćbyłościanę
zamykającąjegodrugikoniec.Zaskoczyłoich,żebył
stosunkowowąskiiwysoki.Wniszypoprawejstronie
leżałotrochębryłczarnegowęgla,spodktórychwidać
byłodziwnąkamiennąwypukłośćwposadzce.
–Tojestnabankgórasklepieniajakiegoś
pomieszczenianadole–oświadczyłzmocąGabryś
izacząłwygrzebywaćwęgielnakorytarz.
–Możetak,tenrodzajsklepienianajlepiejprzenosił
obciążenia–zgodziłsięPetrus,zamiastgoskarcić,
inachyliłsięzzainteresowaniem.Cichepik…pik…pik…
wrównychodstępachpowinnoimdaćdomyślenia,ale
niktniezwróciłnatouwagi.
Bylitakpodekscytowani,żeudzieliłosiętonawet
poważnemuPetrusowi,któryzesplecionyminabrzuchu
rękomaprzyglądałsięGabrielowi.Aten,niezważając
nawystającespoddresowejbluzyjasnoniebieskie
mankietyniedzielnejkoszuli,gołymirękomaodgarniał
węgiel.Czarnypyłwzbijałsięprzyjegokażdymruchu.
–Zobaczcie!Tusąewidentnieożebrowania!Czy
maciejakieśplanytychkorytarzy?
Petruspokręciłgłową.
–Niestety,niewiem.Kiedyśmusiałybyć,alenigdy
niesprawdzałem.Czasnajwyższy,żebymkogośdopytał,
możenaszegoekonoma?Częśćjestniedostępna