Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Colekarz?
Lekarzpowiedział…
Copowiedział?
Żetrzebależeć.Bomiałapaniciasnetętnice.
Ciasnetętnice?roześmiałasię.Dziewczynko,
wtympokojutylkojednaosobamacościasnego,nie
jestemtoja,inietotętnice.
Pielęgniarkawyszła.
ProfesjonalizmmamrotadalejAnitatonie
jestwłaściwyepitetdlategoprzybytku.Gdybym
wiedziała,comnieczeka,wybrałabymkrakowską
klinikę.Prywatną.Ranyboskie,szpitalrejonowy,
publicznasłużbazdrowia…Wtymłóżkużyjejeszcze
florakogoś,kogoinnaorajużzjadła!Przysgłabym,
żewidziałampchłę.Tojeszczeszpitalczyjużlecznica
dlapsów?Więcejniżsześćdziesiątprocentpacjentów
razpołożonychdołóżkanigdyzniegoniewstaje.
Zamieniająimprzcieradłonagładkąsatynę.Apotem
śpiewająimróżnerzeczy,klepiązpamięciinnerzeczy
irzucająnawiekojeszczeinnerzeczy.O,znowucoś
podskoczyłonaprzcieradle.NaBoga,dajcie
mipapier.Piszępozew!
Wkrótceinnipacjencizłożylinieformalnywniosek
ozmianęlokum,cospotkałosięzdezaprobatą
personelu.Oddziałowawgeściemiłosierdzia
przeznaczyładlabiedakówkilkaparzatyczekdouszu
ipopiętnaściekroplimilocardinunagłowę.
Pokolejnychkilkugodzinach,gdytrzyczwarte
szpitalazasnęło,Anitanadalumilałaczaszmęczonym,