Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Kłamstwomożewlecsięlatami.
–Nierozumiem.–Patrzyłemnaniegotępo.
–CórkaAnitySkowronstraszypozwem.Dotychczas
toniemiałomiejscainienatakąskalę.Pacjentkabyła
wpływowąpersonąwświecietarnowskich
biznesmenów.Jeślipowstanieszumwokółjejosoby,
dziennikarześledczydobiorąsiędożyciorysu.Bóg
raczywiedzieć,cownimznajdą.Jakiehakitrzymała
naklientów,żeodtygodniaprzepalająlinie
telefonicznenamoimbiurku?
–Aha,rozumiem,będęprzysłowiowymkozłem
ofiarnym.Trzebarzucićżerdrapieżcomibraćnogi
zapas.–Próbowałemsięroześmiaćzewzgardą,ale
nawettakawymuszonaradośćwobecnejchwilistawała
sięmoimprywatnymMountEverestem.Niedałem
rady.
–Mowatylkoourlopiebezpłatnym.Doodwołania.
Poczekamy,ażsprawaucichnie.
–Tośmieszne.Jednakretynka,któraniemoże
pogodzićsięześmierciąmatki,mazniszczyćlata
pracy?Cojamamzrobićwanalogicznejsytuacji?
Wysadzićsięwcentrumhandlowym?
Dyrektoroparłsięnamnieipokierowałwstronę
drzwi.
–Otymwłaśniemówię.Toidealnaokazja,żeby
odpocząć,zrelaksowaćsię,wyciszyć…
Takjakbymniemarzyłoniczyminnympotygodniu
leżeniabezczucia.Choryczłowiek!
–Samtrafiędodrzwi,paniedyrektorze.