Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
15
żadnejnadzieiwwioscespalonejprzezplemięSihanaka.Gdyogieńpochłonął
większośćdobytkumieszkańców,ojciecLucienarzekłdosyna:–BIdźprostoprzed
siebie.Gdzieśnatejdrodzesąmisjonarze.Idź,gdyżjaniejestemwstaniejużnic
więcejCiofiarować”.Ichłopakszedł,pozostawiajączasobąrodzinęiprzyjaciół,
dzieciństwoimarzenia.Pamiętamdzień,kiedyzjawiłsięnamisji–brudnyod
czerwonegokurzu,pokaleczony,wymęczony,alezjakżepięknymi,czarnymijak
węgieloczami.Aimewcześniejwykopywałkamienieszlachetne.Zarabiałparę
groszydziennie,byzjeśćzaledwiekilkaryżowychbułek.Przyglądałsięteżcodzień
jakwczeluściachstromychtuneliginęlijegorówieśnicy.Choćdzierżyłwdłoniach
nierzadkoniewyobrażalnemajątki,rodzinyniebyłostaćnaposłanienastolatka
doszkoły.ŻycieAlberazmieniłosiędiametralnie,gdymiał6lat.Wówczasmatka
postawiłajegoiorokstarszegobrata,Leonardauprogudrzwisióstrfranciszka-
nek.Miaławrócićzaledwiepochwili,nazajutrz,niewróciładodziś.Ojcieczostał
zamordowanyprzezwspółbracizplemieniaSihanakazazłamanieplemiennego
prawa,którezakazujewiązaniasięzkobietązinnegoklanu.Alberaodrazurzucał
sięwoczy.Wielkieustainiecowystającezęby,migdałoweoczyidośćszerokinos
komponowałytwarz,któraprzyciągaławzrok.Dodatkowojąkałsię,cododawało
muuroku.Jegobratbyłniższy,niecodojrzalszy,najlepszywszkole.JosePascal
uśmiechałsięnajpiękniej,zwłaszczawtedy,kiedymrużyłoczy.Wszyscywiedzie-
li,żeskryciepodkochujesięwVany.Goutras,Dominique,FlaviniJoslin,każdy
wstarych,wyblakłych,brudnychubraniach.Czwórkamaluchówniebezprzyczyny
znalazłasięwdomudziecka.Alkoholizmwrodzinie,prostytucja,wielodzietność,
głód,śmierć–tyleiażtyle.Nieważnejakabyłaprzyczynapojawieniasięichwtym
miejscu,natejdrodze.Niebywaleskuteczniełączyliwszystko,cotutajpokochałem.
Todziękinimipozostałymzrozumiałem,żeniejestemwolontariuszemnakrótko
inienazawsze,niejestemteżgościemczującymsięjakwdomu,niejestemturystą,
któregozachwyciłaegzotyka,niejestemtuprzejazdem,bywykonaćprojekt.To
dziękinimjestemtunadługoinazawsze,jestemfaktycznączęściąrodziny.Stałem
sięrównieżczęściątejegzotyki,bardziejmalgaskąniżpolską.Zakotwiczyłemsię
tu,bywypełnićwolę,byprzeciągnąćpalecpomętnej,czerwonejtafliwody.
Każdegodnia,kiedyjużtylkoduchyprzodkówunosząsięnadpustkowiami
nieopodalMampikony,kiedysamksiężycztrudemprzedzierasięprzezciemność
nocy,żegnamsięznimisłowami:–BTafandriamandrymahafohavatana.Tia-
koanareojiabye!Fitiavanahoani’ntsika!(Niechwaszeciałodoznaukojenia.
Kochamwaswszystkich!)”.Tylkotakmogępodziękowaćimzatępięknąlekcję
miłości,dojrzewaniawtychtrudnychwarunkach.Podziękowaćzaichniewyobra-
żalniepiękneuśmiechy.
*
PewnegopopołudniaudaliśmysięwrazzLeolidemiLucienemdomiejskiego
szpitala,odwiedzićchorąbratanicęjednegoznich.Widoksaliwołałopomstędo
nieba.Nieprzytomnączteroletniądziewczynkępołożononapodwyższanymnie-
wielkimłóżeczku,zobiciemwydartymwniektórychmiejscach.Rodzinaskupiłasię
wokółniej:pucołowatamamawpatrzonawcórkę,starszerodzeństworozproszone
pobrudnawympokoikuiprawdopodobnieojciec,wsłomianymkapeluszuiwybla-
kłejżółtejkoszuli.Lucienzarazpoprzyjściutrzymałkuzynkęzastopy,jakbychciał
wrazieniekontrolowanegoataku,powstrzymaćjąprzedupadkiem.Nieprzytomne
dzieckojednakniedrgnęłoanirazu.Przypierwszymidrugimnieudanymwkłuciu
kroplówkiniedałożadnegoznakużycia.Lekarkawbrudnymfartuchuprzygotowy-
wałaskładżółtejodkompleksuwitaminBbutelkiz5%roztworemglukozy.Wstrzy-