Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
17
kiwałaampicylinę,hydrokortyzon,chininęiwitaminęC.Wszystkonaniewielkim
stoliczkutużobok,brudnymodkrwiiosiadłegojużdawnokurzu,któryktośkiedyś
starałsięzetrzećnawpółmokrągąbką.Kobieciejednaktaniesterylnośćwżadnym
stopniunieprzeszkadzała,byodkładaćcoruszstrzykawkęnaprzepełnionybrudem
blat,rozbijaćnowebuteleczkiiwstrzykiwaćichzawartośćdokroplówki.Milczenie
byłoniecokrępujące.Rozglądałemsięposaliizapisywałemobrazywgłowie.Zlew
zapchanyodchodamiszczurówinietoperzy,zgrubąwarstwąpyłu.Zwisającenapół
metrapajęczyny,oblepioneowadamiikurzem.Żółtymateraccuchnącymoczem.
Wielkaszafazzabrudzonymiksiążkamiikartonamizzawartościąpomocymię-
dzynarodowej:suplementy,igły,szczepionkiiprezerwatywy,niedziałającyjużod
dawnaBtlen”.Milczenieprzerwałtylkorazwysokiszczupłylekarz,któryzjawiłsię
nakilkachwil.–BJeszczejednaampułkachininyza6godzin”–powiedziałkrót-
ko,poczymwyszedł.Lucientłumaczył,żedziewczynkamakibomaloto,codosłow-
nieoznaczaBbrudnybrzuch”.Wjejzeszycikulekarzezapisalilekarstwanabilhar-
cjozęiinnepasożyty,durbrzuszny,malarię.Konieclistylekówzwieńczyli:Bmul-
tiwitamina,jednoopakowanie,10mililitrówrano,wpołudnieinawieczór”.Na
stojakuwisiały3kroplówki,którepokoleimiałybyćwprowadzonedociałaMal-
gaszki.Niktjeszczeniewiedział,żedziewczynkawnocyumrze.
WczesnymrankiemzapłakanyLucienzjawiłsięniecospóźnionynaśniadanie.
Zbierałsiędodomunapogrzeb.Przeszło120kilometrów,dwadnidrogipieszo.
Ajanawetniezapytałemjakdziewczynkamiałanaimię…
Otrzechkobietach
Sątutajtakietrzystarszekobiety,któreodwiedzająmisjędośćnieregularnie,
choćniemamiesiąca,wktórymbysięniepojawiły.Czasemzjawiająsięrazem,
czasempojedynczowkolejnychtygodniach.Każdawyglądanatylecharaktery-
stycznie,żeniesposóbjejniezauważyćmiędzycodziennymiobowiązkami.Co
więcej,każdamaupatrzonemiejscenamisji,gdziesiadaiczeka,pókiichwzrok
niezbiegniesięzewzrokiemktóregośzbracibądźmoim.Zazwyczajprosząoto
samo:kilkagarściryżu,świeczki,szaremydło,sporadycznieowitaminybądźleki
przeciwbólowe.
Kobietawkolorowymkapeluszuzawszepakujewszystkoskrupulatniedotorby
wyplecionejzplastikowychtasiemek.Jejzestawubrańjestniezmienny–brudna
ipodziurawionalambaho’anyirówniezniszczonakoszulkanaramiączkach.Nie
mazębów,więcjejdostojneprzemówieniamalgaskiewramachpodziękowania
nabierająkomicznegocharakteru.Jakojedynaztrzechzawszedodaje:–BAmoże
bytakjeszczedołożyćbuteleczkęolejuinafty?”–poczymuśmiechasięiwyciąga
ręcepoprzygotowanedary.Nienosijaponek,więccorokumęczysięzgrzybicą,
któraranijejstopy,tworząckilkunastomilimetroweubytkimiędzypalcami.Na-
mawiamjąnaobuwie,gdyżniewidzęinnegorozwiązania.–BPrzezcałeżycienie
nosiłambutów.Niewiedziałabymnawetjakjeubrać”–poczymwstajeiodchodzi,
wykrzykującprzesyconeradościąsłowa,jakBógnaswszystkichbłogosławi,jakie
maszczęściespotykaćdobrychludzi,jakdobrze,żeryżjeszczewzrasta.Spodprzy-
krótkiejchustywystająchudełydkiikostki,popękanepiętyipaznokcie,którejuż
dawnopowinnybyćobcięte.Kapeluszskrywastaranniezaplecionesiwewłosy.–
BJakiżjamampięknykapelusz”–stwierdziłaswegoczasu,rozbawiająctowarzystwo
siedzącetużobokniej.
Drugazkobietpodchodzidożyciaraczejzdystansem.Jestnajniższainieco
pulchniejsza.Dawniejprzychodziłazkoleżanką,gdyżnamisjiopatrywanoichtrę-
dowaterany.Kompankazmarładwalatatemu,pozostawiającjąniecoosamotnioną