Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
CZĘŚĆPIERWSZA
Znikąd
Nieufajkobieciezkokiemnagłowie.
DIANA
Jeżelimożnapieprzyćwzrokiem,towtymmomencie
ontowłaśnierobił.Tojegozimneiprzenikliwe
spojrzenieniejestspojrzeniemżczyzny,którypyta.
Tacyjakonnieproszą.Onibiorąbezpytania,wnikając
wnaszeumysły.Bezzbędnychkonwenansów
iniepotrzebnejkurtuazjiwchodwnaszefantazje,
dotykającbezkompromisowokobiecychpragnień.
Obdzierająnaszgodnościiprzekraczająbarierę
intymności.Zuchwaleniszczącienkągranicępomiędzy
konwencjąaperwersją.mężczyźni,którzyniemuszą
dotykać,ażebykobietaczułaichręcenacałymswoim
ciele.Wystarczy,żepatrzą.Takiespojrzeniepowoduje,
żezsilnychkobietmomentalniestajemys
posłusznymidziewczynkami,którewniemymkrzyku
prosząowięcej.
Uspokójsię,skarciłamsamąsiebiewmyślach.
Dyskretniezerknęłamnazegarek.Byładwudziesta
drugatrzydzieści.SopockiMonciakdopierobudziłsię
dożycia.Wklubie,wktórymwłaśniebyliśmy,panował
przyjemnypółmrok.Najegomęskierysytwarzypadało
ciepłeświatło,któregoźródłembyływiszącenadnami