Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ziemię.Zestoickimspokojemodwracagłowęwstronękobiety,
któragozaatakowała.Biedaczkaztrudemutrzymujebrońwrę-
kach.Jejkończynytrzęsąsięniczymskrzydełkaspłoszonego
motyla.Ciąglecelujewchłopakanajwyraźniejrozbawionego
całątąsytuacją,atenuśmiechasiękrzywo.Wzdychaiwyciąga
rękę,formującdłońwpistolet–dwasmukłepalceskierowane
prostowgłowędziewczyny.Mrużydelikatnieleweokoiszarpie
rękąwgórę.
–Boom!–mamroczepodnosem,ajegotwarzpozostajenie-
wzruszona.
Nieznajomastajewjasnych,błękitnychpłomieniach,aja
zasłaniamuszy,byniesłyszećjejmrożącychkrewwżyłach
wrzasków.Zaciskamzębytakmocno,żeszczękazaczynaboleć.
Bioręgłębokiwdechiostrożniesięgampokomórkęschowaną
wkieszenipłaszcza.Błyskawiczniewybieramnumernapolicję,
poczymprzystawiamtelefondoucha.Przygryzamkońcówkę
kciuka.Słyszęszelestzbliżającychsiękroków.Zauważyłmnie,
napewnomniezauważył.Bezwiększegonamysłuzrywamsię
narównenogi.
–Niezbliżajsiędomnie!–nakazujęzdesperowana,macha-
jącmutelefonemprzedoczami.–Wezwałampolicję,zaraztu
będą!–kłamię,modlącsię,byktośszybkoodebrał,usłyszałnas,
zlokalizowałmiejsce,zktóregodzwonię,iwysłałposiłki.
Nieznajomywydajezsiebiecichydźwięk,którymożnaby
przyrównaćdostłumionegośmiechu.Ciemnewłosyprzysła-
niająmuoczyowyjątkowym,błękitno-fioletowymkolorze.Te-
atralnieziewa,nicsobienierobiączmoichgróźb.
–Niejestempewien,alemoimzdaniemniemożnawezwać
policji,niemającprzysobietelefonu–stwierdza,wzrusza-
jącramionami.
Wodpowiedziunoszębrwi,marszczącprzytymczoło.Już
chcęzaprotestować,kiedyczujędziwnemrowieniewdłoni,
wktórejtrzymamkomórkę.OBoże!Jednymszybkimruchem