Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
M
tak,jakbymprzejechałazedwadzieściapętlirollercoasterem.Pod
iałammdłości.Ściślerzeczbiorąc,mójżołądekzachowywałsię
dziesięciomawarstwamimakijażu,jakienałożonomitegowieczoru,
wyglądałambezwątpieniajakzzieleniałyserpleśniowy–alemiałam
nadzieję,żenikttegoniezauważy.
Niewiedziałamjednak,dlaczegotaksięczuję.Miałamdziśprzecież
doodegraniatylkojednąrolę,niebyłowięcpowodu,żebytak
wariować.Możetoprzezsuknięzmisternymsznurowaniem
naplecach?Chociażmdłościzaczęłysięjużwczorajisuknięmogłam
właściwiewykluczyć.
Pogładziłamjejrąbek.Byłafiołkowa,odbioderprzechodziła
wszeroką,lejącąsięspódnicęztiulemiszyfonem.Następnie
podeszłamdobalustradyioparłamsięoniątużobokmojejnajlepszej
przyjaciółkiViolet.
–Zapieradechwpiersiach,prawda?–spytałaVi,ajazmusiłamsię
douśmiechu.Możeudałobymisięstłumićmdłościsamąsiłąwoli,
miałamjejprzecieżpoddostatkiem.
OdmiesięcyniemogłamsiędoczekaćtegowieczoruzViolet,Beau
iwszystkimiprzyjaciółmiijakośwciążniebyłamwstanieuwierzyć,
żewłaśnienadszedł.Tydzieńtemuwydawałomisię,żedoBalu
GwiaździstejNocyjestjeszczebardzodużoczasu–aterazstałamtutaj
iczułamcałymciałemwibrującąwpowietrzuenergię.
Objęłamwzrokiemsalębalową,skąpanąwzłotymświetle.Nawet
wnormalnychwarunkachbyłazdecydowanienajpiękniejszym
pomieszczeniemwcałejakademii.Aledzisiajzdawałasiępoprostu
magiczna.
Pozłacaneornamentynasuficielśniływświetlewiszących
kandelabrów,aujętewzłoteramymalowidłościenneprzedstawiające
TuathaDéDanann–przodkównaswszystkich–byłojak
zaczarowane.Podkandelabrami,nalśniącymparkieciepotworzyłysię
licznegrupy,mniejszeiwiększe,dobiegałnasmonotonnyszmerich