Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mamochotęichpocieszyć,anietakdołowaćdodatkowo
–wyrzucanawdechu,ajazaczynamsiękrztusić
śmiechem.
–Pocieszyć?–Zarazsięuduszę.–Czylichceszich
oszukiwać,żebędziedobrze?–Pokazujęmu,żeby
poklepałmniepoplecach,boseriozaraztupadnę
irozbijęłebohantle.
–Niebędęcitegotłumaczył–stwierdzazrezygnacją.
–Załatwiłemzastępstwo,więcniezostawięcięnalodzie.
Mójkumpelszukaroboty,jestjużwdrodze.
–Och,kurwa,dzięki.Tendzieńniebędziejednaktak
bardzochujowy,conajwyżejmarniutki.Załatwiłeś
zastępstwo.Brawo,Rick–stwierdzamzironią
izamierzampójśćdobiura.
Zanimtozrobię,opieramsięobarierkę,spoglądam
wdółnasmętnetwarzesiedzącychprzybarzeoraz
wlożachklientówikrzyczę:
–Tobędziemarniutkidzień!
Potakująipatrząnamniejaknaproroka.Aprzynajmniej
takmisięzdaje.Samwpatrywałbymsięwłaśnietakim
wzrokiemwtypa,którymądrzeprawi.
Mojebiuroznajdujesięnatymsamympiętrze
cosiłownia.Jednaścianatolustroweneckie.Gdyprzy
niejstoję,mamwidoknabarinaparkiet,naktórymitak
niktnietańczy,boniepuszczamytużadnejmuzyki.
Nikomuwidocznienicwduszyniegra.Niemójproblem.
Bioręszybkipryszniciwkładamczysteubrania.Siadam
przykonsoliiobracamsięnafoteluwstronęszyby.
Patrzęnaczerwonelaseryświetlne.Wyłączamjeden,
drugi,trzeci.Wtymmiejscumammocsprawczą.Potęgę
–niemalboską.Nastajeciemność.
Tylkowniej,wtejciemności,wtymmrokuczujęsię
sobą.Niemuszęnikogoudawać.Niktmnieniewidzi.
Mogęwykrzywićtwarzwgrymasiebólu,ponieważ
istnienie,tomojebycietuiteraz,bolimniecholernie.
Mogęwzdrygaćsięzestrachu,bosięboję.
Takbardzobojęsięsiebie.