Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałtrzeci
Przyspieszoneplany
Przezkolejnychkilkadnidombyłpełenzamieszania.
Maryzdawałasiębiegaćjednocześniewewszystkich
kierunkach.Zezdziwieniemspostrzegłam,
żetojaprzyjmowałamwszystkoraczejspokojnie.Ja,
którazawszemarzyłamoidealnymślubie.Wyobrażałam
sobiewielerazy,jakidędoołtarzawwielkiejkatedrze
zwitrażami,zojcempodrękę,kościółzdobiądelikatne
bukietykwiatówpomarańczyalbogardenii,amojadłoń
wsatynowejrękawiczcedzierżymisternieułożonybukiet
orchidei.Wyobrażałamsobie,żenaślubprzyszedłtłum
ludzi,damywbłyszczącychsukniachodnajlepszych
szwaczekwAngliilubwParyżu.Tęskniesłuchałam
wspaniałychorganówgrającychmarszweselny.
Aterazbędębrałaślubwmaleńkim,prostym,zbitym
naprędcekościółku.Niebędziewitraży,przezktóre
wpadałobyświatłowtenletni,słonecznydzień.Nie
będziewspaniałejmuzykiorganowej.Gościprzyjdzie
niewielu,aichodzieniewedleświatowejmodybędzienic
niewarte.Jednakbędęsięczułajakwniebie,bostanę
przedołtarzemzmężczyzną,któregokocham.Tylko
tosięliczyło.DlategotojauspokajałamMary
izwalniałamtempojejdziałańzapewniającją,
żewszystkowypadniepięknie.Wszystkobędzieidealne,
takiejaktrzeba.