Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dlaczegotujesttakciemno?–zapytałStefek,ściskającdłońBasi.
–Boniemamiejskichświateł–odpowiedziałaciociaGabrysia.
Staliwetrójkęwogródku.NiebyłatopierwszawizytaBasi
iStefcianawsi,aletymrazemmieliuciocispędzićnoc.ToBasia
zaproponowała,żebyprzedspaniemwyjśćjeszczenadwór.Stefek
czułsiętuodrobinęnieswojo,alewcaleniezpowoduchłodu.
Wokolicyniebyłożadnychlatarńipanowałaniemalcałkowita
ciemność.Zupełnieinaczejniżnaulicymiasta,wktórymbylijeszcze
dziśrano.Tamopróczjasnoświecącychlatarnibyłypodświetlone
reklamy,paliłysięświatławoknach,asamochodyoświetlały
przechodniówreflektorami.
Stefeknieprzepadałzaciemnością.Gdyzasypiał,lubiłmieć
włączonąmałąlampkęprzyłóżku.Jednaktutaj,przeddomemcioci
Gabrysi,byłoinaczej.Owszem,byłociemno,alenaniebiemigotały
tysiącegwiazd.StefkowiprzypomniałosięostatnieBożeNarodzenie
istojącawpokojuchoinka.GdyBasiazgasiłaświatło,kolorowe
lampkizawieszonenadrzewkuwynurzyłysięzmroku.Pamiętał,
żesiedziałwtedynakanapiekołomamyiniemalczułbijąceodtych
jasnychpunkcikówciepło.Mógłbysięwniewpatrywaćgodzinami.