Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁI.
Okołopołowykarnawałur.1801,ożywionegoradosnąwiadomością
opodpisaniupokojuwLuneville,kiedyjeszczeBonapartebyłIszym
konsulemRzeczypospolitejfrancuskiej,następującascenaodbywała
sięwmiejscuodosobnionemizasłonionemzburzonemiwpołowie
wałamimiastaOrleanu.
Byłasiódmagodzinazrana,dzieńzaczynałsiędopiero,imężczyzna
jakiśokrytyciemnąopończą,przechodziłsięwzdłużiwszerzkrokiem
przyśpieszonym;zimnobyłonadzwyczajne,aporanekmglisty;
odczasudoczasuczłowiektenchuchałwpalce,łupałnogami,ażeby
sięrozgrzaćniecoiniecierpliwiespoglądałnaścieżkęprowadzącą
okołopodstawyjednegobastionu.
Nareszciewdziesięćminutpóźniej,drugimężczyznaodziany
płaszczem,adotądosłonionywystającączęściąbastionu,pokazałsię
naścieżceispieszniezbliżyłsiędoczłowiekaodzianegoopończą.
Przywitawszysię,zawiązalinastępującąmiędzysobąrozmowę:
—Myślałem,żesięspóźnię—rzekłmęzczyznawpłaszczu.
—Mamyjeszczekwadransczasu—odpowiedziałdrugi;—czy
maszszpady?
—Otosą...właśnieonemniezatrzymały,boztrudnością
miprzyszłowystaraćsięonie.AIwon,...czywidziałeśgodzisiaj
rano?
—Nie;powiedziałmitylkowczorajwieczoremżetuprzyjdzie
prosto.Obawiałsiębowiem,itosłusznie,ażebymojeprzybycie
domego,apotemnaszewyjście,takranne,niezatrwożyłojegożony
inieobudziłowniejjakiegopodejrzenia.
Czytak!zaczemIwonprzyjdzie,opowiedznu,mójkochany,
przedmiottejkłótni;Wieszbowiem,żewczorajwieczorem,zacnynasz
przyjaciel,zaledwiekilkasłówmógłprzemówić.
—Torzeczbardzoprosta..naostatniemposiedzeniutrybunału,
pewienadwokat,nazwiskiemLaurent,przedstawiającsprawęswojej
wytknąłw,sposóbuderzającymniemanąstronnośćnaszego
przyjaciela,którywłaśniebyłsędziątoczącejsięsprawy...
—Tojestniegodnie,bretońskaprawośćIwonaCloarekjest
powszechnieznaną.
—Niezawodnie...aleznaszgwałtownośćiniesłychanądraźliwość
charakterunaszegoprzyjaciela;dlategoteżzerwawszysięzkrzesła
iprzerywającadwokatowi,zawołał:—„PanieLaurent,jesteśpodłym