Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
***
Trzecitydzieńjużmijał,odkądprofesorSabrożypisał
fragmentswojejrozprawywmieszkankunapoddaszu
odachuspadzistym,którewydawałomusięzawsze
czymśidealnymdlapracynadtymstudium.Gdyby
natymostatnimpiętrzerezydowałjakikolwieksąsiad,
zpewnościązprzyrodzonejciekawościżywotem
uczonychobserwowałbyprzezjudaszipodsłuchiwałprzez
ścianę,spostrzegając,żetrybżyciaprofesorajestnader
regularny:znieubłaganąścisłościądźwiękiradia
zmuzykąnajnowsząbudziłygoojedenastej,patelnie
upadałynapodłogępopiętnastej.Pomiędzytymi
dźwiękamirozlegałasięcisza,wktórejnależałosię
domyślaćwytężonychwysiłkówprawejdłoni,jakteż
umysłu.Sabrożegoniewieletroskało,żektośmógłby
obserwować,jakzamykadrzwikluczem,usiłującnie
upuścićworkaześmieciamizlewejdłoni,nawetto,
żegdyjużniósłworek,niekiedypozostawiałnaposadzce
schodówzieloneślady,jedyne,przyczymniechciałby
byćpodglądany,topisanierozprawy,leczblok
naprzeciwkoniemiałpoddasza,Sabrożygórowałnad
palaczamibalkonowymi,agdybymiałsąsiadów
apragnąłsięprzednimikryć,alboteżchciałbydzielić
znimiuczucieprzyczadzenia,mógłbywgruncierzeczy
wchodzićdosiebieprzezkomin.Niestetywtrzecim
tygodniu,kiedypogodapłatałafigleiciśnienietorosło,
toleciałowdół,słońcetołaskotałoszybę,towysyłało
deszcznaszyby,abyodespać,pracanadrozprawąstała
siębardziejuciążliwa.AdotegoSabrożypowziął
podejrzenie,żektośjednakobserwujejegoruchyręką
nadstołem,ateraztakżezamieraniawpozie
zadumanegołabędzia.PrzydobrejpogodzieSabrożypisał
szybko,obficieicałkowiciebyłwyłączony,kiedywięc
wychodziłdokuchni,robiłtoautomatycznie,wogóletego
niepamiętał,jednakwmomentachspadkuformy,