Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁI.
Napodłodzeprzednimileżałowielewzorówdywanów–dwa
przyzwoitezBrukseliwskazywałypoczątekikoniecichposzu-
kiwań,podczasgdyszereginnychwzorówwabiłichoczy
iprzedłużałdebatęmiędzymożliwościamiagłębokościąport-
fela.Szefdziałuuczyniłimzaszczyt,czekającnanichosobiście
–araczejtojegozaszczyciłJoe,oczymdobrzewiedziała,ponie-
ważzauważyła,żechłopieczwindy,któryichprzywiózł,naje-
gowidokwyrażałswójzachwytzszerokootwartymiustami.
NiebyłateżślepaiwidziaławyraźnyszacunekokazywanyJo-
emuprzezurwisówigrupymłodychludzinarogachulic,kiedy
spacerowałaznimpoichdzielnicynazachodnimkrańcumia-
sta.
Alekierownikdziałuzostałwezwanydotelefonu,awjejumy-
śleopozycjamiędzywspaniałościącałejgamydywanówiiryta-
cjaniezbytimponującągłębokościąportfelazostałyodsunięte
nabokprzezpoważniejszewątpliwościiniepokój.
–Alenierozumiem,cocisięwtympodoba,Joe–powiedziała
cicho,anutauporuwjejsłowachzdradzała,żejejsłowastano-
wiąciągdalszyniedawnejiniezadowalającejdyskusji.
Nakrótkąchwilęjegochłopięcątwarzprzyćmiłcień,alezaraz
potemzastąpiłgoblaskczułości.Byłtylkochłopakiem,takjak
onabyłatylkodziewczyną–dwojemłodychludzinaproguży-
cia,wynajmującychdomikupującychrazemdywany.
–Jakijestpożytekzmartwieniasię?–zapytał.–Tojużostatni
raz.Ostatni.
Uśmiechnąłsiędoniej,aleonawidziałanajegoustachnieświa-
domeizgołastłumionewestchnieniewyrzeczenia,izinstynk-