Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wyszedł.DelikatniegładziłamLéopotwarzy,mówiłamdoniego,
całowałamzamkniętepowieki.„Léo,kochany,jestemprzytobie,jutro
zabiorąciędoParyża,aleterazjesteśtuzemną”.Chciałam,
bypoprzebudzeniuodrazuwiedział,żetubyłam.Zostawiłam
nastolikułańcuszekzwisiorkiem.Pierwszyprezentodniego,który
zawszemiałamprzysobie.Napewnozrozumie.Nicinnegonie
przyszłomidogłowy.Ostatniemuśnięciewargiwyszłamnakorytarz.
MadameEtchevers?
Ouiodpowiedziałammachinalniepofrancusku.
Kobietatrzymaładyktafon,najwyraźniejbyłatodziennikarka.
Jem’appelleAnnaSiek…
Wiem,kimpanijest,rozmawiałyśmyprzeztelefonprzerwałam
jej.
Stałyśmy,patrzącsobiewoczyiszykującsiędoataku.Nie
zamierzałamopowiadaćonastejwyfiokowanejhienie.Chętnie
starłabympumeksemironicznyuśmiechzjejtwarzy.Błysnąłflesz
aparatufotograficznego.Niezauważyłamstojącegoobokpaparazzi.
Zaczęłosię.Minęłamiszybkimkrokiemskierowałamsię
dowyjścia.Słyszałamztyłustukotjejobcasów.Zamiastwindy
wybrałamschody.Byłamwtrampkach,zwiększałotomojeszanse
naucieczkę.Zaczęłambiec,alehałaszamoimiplecamiwzmagałsię.
Nieodpuszczała.Jateżniemiałamzamiaru.Dwapiętraniżej
zdecydowałamsięwejśćnaoddział,bezradnierozejrzałamsięwokół.
Położnictwo.Merde!Niebędęrobićcyrkuwtakimmiejscu.Powrót
naschody.Znowubieg,znowustukotobcasów.Wypadłam
naparterze.Młodarecepcjonistkaspojrzałanamniezwyrzutem.Już
otwierałausta,bywyrazićswojeoburzenie,alecośwmojejtwarzy
sprawiło,żezrozumiała.Wskazałamidrzwitużzanią.Wbiegałam
tam,próbującuspokoićoddech.„Muszęprzestaćpalić”pomyślałam
porazmilionowyiopadłamnakanapę,słyszącstukotobcasów
zaścianą.
Gdzieonajest!krzyczaładziennikarka.
Kto?chłodnozapytaładziewczynazrecepcji.Ewa,
przypominałamsobie.MiałanaimięEwa.
Proszęnieudawaćidiotki,MartynaRutkowska,kochanka
Etcheversa,którawłaśnieprzedchwiląpodawałasięzajegożonę,
bymócgozobaczyćSiekierskabyławściekła.
Niemampojęcia,okimpanimówiEwaodpowiedziała
zestoickimspokojem.
Kurwamać!Zrobięwamtakąrozpierduchę,żepowylatujecie