Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Policjanarazieprzesłuchujeświadków,którychnie
mawielu.Przesłuchująnasijakiegośpijaczynę
schowanegotejnocywgrobowcuromskim.Skryłsiętam
przedwiatremideszczem.
–Jaktoniebyłoświadków?
–Nie,doskonalewiedział,jakioktórejmatozrobić,
żebyniktgoniewidział.
–Nikt?
–No,możejedenpieszkulawąnogą,aletoniemowa,
więcpozamiatane,araczejzagrabione.Narazieniktnic
niewie,policjanciniechcązdradzaćszczegółów.
–Grabarznamomentucichł,poczymzacząłzupełnie
zinnejbeczki:–Muszęiśćdopracy,jestemtunowy,wolę
sięnienarażaćszefowi.
Wstałispokojnymkrokiemodszedł,takspokojnym
idystyngowanym,żezpewnościąniepasował
dograbarza.
Posiedziałamjeszczechwilkęsamanadgrobemmamy.
Obleciałmniejakiśnieuzasadnionystrach.Chciałamjuż
iść,wzięłamzmiotkę,płyn,któregonieużyłam,
iwstałam.Pogodabyłatakdżdżysta,żemycienanic
bysięzdało.Inaszczęściemojełzybyłyniewidoczne.
Przyjdęjutroalbopojutrze,alenapewnoprzyjdę,tojuż
wiedziałam.Grabarzzapunktował,byłmiłyiładnie
pachniał,ajakochałamdobreperfumy.Elkateżlubi
perfumy,mojamamalubiłaperfumy,wylewałyśmy
nasiebieichhektolitry,aterazniemamnatoochoty,
wolęniepachnieć,niezaznaczaćdrogi,którąchodzę.
Noinajegoszczęścietaczkiniebyło,posprzątał,tak
jakwczorajobiecał.Zastanawiałamsię,czyposprzątał
zarazpomoimodejściu,czydzisiajranoprzedmoim
przyjazdem.Nieważne.Stwierdziłam,żemuszębyćnieźle
zdesperowanaisamotna,skoromyślęograbarzujak
oswojejnowejatrakcji.Nie,wolęonimmyślećjak
opodejrzanym,jakomordercy.