powojskowemuniezbędnik.
Podczasmarszu,pomimożetopierwszydzień
wwojsku,ucząnas,jakutrzymaćrównykrok,
nabetonowymplacudefiladowymsłychaćrównoczesny
tupotkilkunastuparwojskowychciężkichbutów;„Lewa!
Lewa!Lewa!”–krzyczyBagiński,nadającrytmmarszu.
Ranekjestchłodny,awnocybyłmróz–świadczyotym
szadźnadachachidrzewach.Wchodzimynastołówkę,
terazgęsiegojedenzadrugimpobieramyaluminiowe
tace,naktórekucharzkolejnowydajejedzenie.Dziś
naśniadanie:zupamleczna,bułka,topionyser,salceson
ikawazmlekiem.Chlebamożemybraćdooporu
zplastikowychkoszyobokkuchennej
wydawki8.Zpełnymitacamiidziemyjeść.Jednemu
młodemuwszystkowypadazrąk,talerzzzupąmleczną
razemzkawąrozbryzgujesięoposadzkę.
–Ha,ha,ha!Cozaślamazara–śmiejąsięstarzy
żołnierze.
–Notosięnajadłeśdosyta,terazmasz,posprzątaj
–mówijedenzkucharzyiwręczamłodemuszufelkę,
miotłęiścierę.
Naśniadaniemamykwadrans,późniejznowuzbiórka
przedstołówkąiponowneodliczanie,potemwracamy
nakompanię.Przedbudynkiemmamypięćminut
napapierosa.Cholera,niemamcopalić,fajkizostały
wworkuzcywilnymirzeczami,nieśmiemprosićkogoś,
bymniepoczęstował,alewidziałemkiosknaterenie
jednostki,możetamkupiędziśpapierosy.„Koniec
palenia!”–rozkazujekapralBagiński.Wchodzimy
dobudynku,niezdążyliśmynawetusiąść,gdydosali
wpadaponownieBagiński:
–Teraznauczęwasścielićwozynadzień,alenajpierw
każdyzwasniechumyjeswójniezbędnikpośniadaniu,