Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WSTĘP
Wszy​scyje​ste​śmyna​uczy​cie​lami.
Każdy,ktokiedykolwiekzapoznawałwspółpracownikaalbo
klientazno​wympro​gra​memlubpro​ce​durą,jestna​uczy​cie​lem.
Każdy,ktokiedykolwiekuczyłnowicjusza,jakzamachnąćsię
kijemgolfowym,uderzyćpiłkędobaseballaalbokopnąćpiłkę
nożną,jestna​uczy​cie​lem.
Każdy,ktokiedykolwiekstałprzedpublicznością,prezentując
nowypo​mysłlubkon​cep​cję,jestna​uczy​cie​lem.
Każdy,ktokie​dy​kol​wiekbyłro​dzi​cem…Chybajużwy​star​czy.
Problempoleganatym,żechoćwieluznascodziennie
przekazujewiedzęinnym,tylkonielicznizostaliwyszkoleniwtym,
jaktorobić,abypomócsłuchaczomwlepszymzrozumieniu,
zapamiętaniuipóźniejszymwykorzystywaniutychinformacji.
Mówiącnajprościej:nigdynasnienauczono,jaknauczać.Aby
rozwiązaćtenproblem,czytamyksiążki(bardzopodobnedotej),
któreopisująmnóstwotechnikiwskazówekwspomagających
nauczanie.Wydawałobysię,żepostępujączgodnieznimi,
powinniśmyinspirowaćnaszychrozmówcówiwpływaćnanich
ztakąsamąsku​tecz​no​ściąjaknaj​lepsiznas.
Niestetytegotypuporadnikibardzorzadkopomagają.Aby
zro​zu​mieć,dla​czegotaksiędzieje,spójrznary​sunkiobok.
Jedenzkonizostałnarysowanyprzezwielkiegohiszpańskiego
artystęPablaPicassa,adrugijestdziełemmojejsześcioletniej
siostrzenicy.Obarysunkiniewiarygodnieproste,aleniesądzę,
abykto​kol​wiekmiałtrud​no​ścizichroz​róż​nie​niem.Dla​czego?