Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wejdziejejpodprysznic,zacznieobmacywaćizmuszać
doposłusznegooddawaniaswojegociała.Wpuszystym
szlafrokuiręcznikunagłowieleniwiekrzątałasię
pomieszkaniu,intuicyjniesięrozglądając,jakby
spodziewałasięataku.Zrobiłasobienaparzmelisy,żeby
odrobinęsięrozluźnić,iusiadławygodniewwysłużonym
fotelu,którydostałaodmamy.Wzięłatelefonwdłoń
izerknęławswojeprofilewmediachspołecznościowych.
Tomaszniezabraniałjejichmieć,borodzina,która
mieszkaładaleko,dzwoniładonichprzezaplikacje
internetowe.Niemógłpozwolićsobie,żebyktośuważał
gozazazdrosnegotyrana,dbałoswojąreputację,żeby
wrazierozstaniamócpokazać,żebyłwspaniałym
mężem,aAliodbiłoiodeszłabezprzyczyny.Często
rzucałpodczasspotkańrodzinnych,żeżonajest
niestabilnauczuciowoiwydajemusię,żespotykasię
zkimśnaboku.Takjakbyprzygotowywałsobiegrunt,
którypozwolimuuchodzićzaniewinnego.
Bezmyślnieprzeglądałazdjęciaznajomychiróżne
wpisy.Czasemnawetktóryśrozbawił.Niemiałajednak
żadnychpowiadomień.Częśćosóbwiedziała,
żeniepotrzebneserduszkapodzdjęciamimogąwywołać
atakzazdrościzestronyjejmęża.Kiedyśpoprosiła
wprost,żebyniekontaktowalisięzniąbezkonkretnych,
ważnychprzyczyn.
Wtedyzaświeciłosięczerwonekółeczkowiadomośćw
spamie.
Szymon:„Dzieńdobry.Mamnadzieję,żeczujesiępani
lepiej”.
Zachłysnęłasięherbatą.SzymonWieczyński.Ktoto,
ulicha,jest?Spojrzaławgalerięiniemiałajuż
wątpliwości.Takieoczymiałtylkotenstudent,naktórego
kilkarazywpadławpracy.Niewiedziała,czy