Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kiedyśchciałamwięcej,dalej,wyżej,głębiej,mądrzej,coraz
szybciej,corazdrożej…Nicztego,coposiadam,niewzbogaci-
łomnienaprawdę.Tylkoułatwiłożycie,ajednocześnieczę-
ściowojezabrało.Boojakimżyciumówimy?Otym,które
miałozapewnićdostatek,poprzezmaterialnesymboledaćin-
nymzłudzenie,żeosiągnęłosięodpowiedniąpozycję,choć
przecieżnieprzyniosłotoprzekonania,żestworzyłosięcoś
wartościowego.Tozamałonażycie,któreprzemijamyśla-
łamkażdegodnia.
ON
-Tato!
Ileżmożnakrzyczeć?Czytedziecinigdysięniemęczą?
Schowałemsiędołóżkawnadziei,żemnietunieznajdą,że
spokojniebędęmógłpograćnaiPadzie,posłuchaćmuzyki,
ponudzićsię,nierobićnic.Zawszekiedytakwłaśniechcę(to
znaczyzawszetakchcę),towłaśniewtedyniemogę.Jestempo-
trzebnyjakstrażakprzypożarze,aprzecieżnietakmiałobyć.
Niejamiałemgasićtewszystkiepożary.Tocałemacierzyń-
stwo-przereklamowanasprawa,kolejnazachciankamojej
żony.Iterazpotykamsięoróżoweskarpetki,spinkinoszone
wkieszeniwbijająmisięwpupę,korkiwnosząpiachdoauta.
Godzinytracęnaboiskudofutbolu.Zabieramitopołowę
mojegocennegoczasuiwciążsłyszę,żetozamało.Aona?
7