Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wkolorzemigdałowym,wtapiałysięwkrajobrazniskich
wzgórzożywiającychniecoRówninęNiniwy.Wmurach
mauzoleumBehnamaiSarydostrzecmożnabyło
podłużnecegły,kiedyśzapewneczerwone,dziśwytarte
przezpiasekiwiatr.Tegorankabetonosłaniającypełną
prostotyczystośćtegomiejscapokrywaśnieg,aklasztor
znówjestprawiepiękny.
Niezważającnapłatkiśnieguoblepiającewełnianyszal,
kościelnyzmierzakuwejściudoklasztorujestniedziela
izbliżasięporamszy.„Niebędziezabawywśnieżki,nie
teraz”,upominatrzynaścioroswoichdzieci,wychodząc
zdomu.Twarzzakrywamukefija8przewiązanaczarnym
sznurem;ubranywplemiennąbiałądiszdaszę9ciągnie
dziecizasobąoblodzonymzboczemtellu.Ściskarękę
córeczki,którejblondwłosysplecionewdwa
warkocze.ToMarie,madwanaścielatistrasznie
chciałabyuwolnićsięzuściskuojcaipobiegaćpośniegu
zbraćmi,gdybynieto,żeniepokoitłum,którywidzi
nadrodzedoKarakosz.
Jest17stycznia1991roku,trwawojna.Niewiemzresztą,
czyjestsenspodawaćkonkretnądatęwprzypadkutego
rodzajuwspomnień.WIrakuwciążtoczysięwojna.Tylko
odczasudoczasujestrozejm,którybywanawet
straszniejszyniżwalkizwrogiem.Każdegodniatejzimy
Mariewidzitysiącebombzrzucanychnajejkrajprzez
służbylotniczewysłaneprzezAmerykanówwodwecie
zainwazjęnaKuwejt.Rankiemspotykajedynie