Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Jasne.Praca.—Pokiwałagłową.
—Tak.Praca.—Powtórzyłzaniąiruszyłschodami
nagórę.
Starałsięniepatrzećnapełnelitościtwarzemijanych
pielęgniarek,zktórychkilkarzuciłowjegokierunkujakieś
pocieszającekomentarzelubuścisnęłomurękę.Wkońcu
dotarłdopokojulekarskiego,wktórymsiedziałBruno.
—Alan?—Zdziwiłsięnajegowidokiodłożyłnastół
dokumenty,któreprzedchwiląprzeglądał.
—Cześć.—Alanrozpiąłsuwakkurtki,poczymściągnął
jązramion.
—Cotyturobisz?
—Przyjechałemdopracy—rzucił,ruszającwstronę
szafek,wktórychlekarzetrzymaliswojeubraniaiinne
prywatnerzeczy.
—Dopracy?—Brunopodążyłzanimwzrokiem.
Alanotworzyłswojąszafkę,odwiesiłkurtkęnawieszak
iwyciągnąłstrójroboczy,poczymwszedłzaparawan,
żebysięprzebrać.NatenwidokBrunopodniósłsię
zkanapy.
—Tynaprawdęchceszdziśwyjśćdopacjentów?
—No—zzaparawanurozległosięcichemruknięcie.
—Ale…—Brunoniebyłzachwyconytympomysłem.
—Toniezaszybko?
Alanprzebierałsiędalej,zamiastodpowiedzieć.
—Chybalepiejbyćtutajniżsiedziećwdomu?—rzucił,
gdywyszedłzzaparawanuwsłużbowymuniformie.
Brunozlustrowałgowzrokiem.Jegoprzyjacielmiał
sińcepodoczamiizapuchniętepowieki.Wyglądałoteż
nato,żeprzezostatniestresytrochęschudł.Niesprawiał
wrażeniaczłowiekawpełnisił,ajużstanowczonie
wyspanego,gotowegodopracylekarza,którybędzie
wstaniespędzićkilkagodzinprzystoleoperacyjnym.
—Notak,pewnie,alenieuważasz,żeszpitaltonie
jest…—Brunozacząłsięmotać.—Toniejestdobre
miejscedlakogoś,ktodopiero…—Niebyłwstanie
dokończyć.
Alanwestchnął.