Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
zyk
Zacznijmyodprzedmiotuznajdującegosiępodręką.Laptop,
naktórympiszętesłowa,kupiłemnalotniskuwsklepiesieciDixons.
Tylkomniemożnawinićzajegowybór.Inawetto,coBergernazywa
reklamą,niemiałonamniewpływu.Niektóresklepy
zaprojektowanetak,byuwodzićswoichklientów.Innepozwalają
imsamodzielniepodjąćdecyzję.
DioriPradazatrudniająlaureatówNagrodyPritzkera
doprojektowaniasklepóworozmachusaloperowych,mających
wprawićklientówwekstatycznytranskonsumpcjonizmu.Dixonstego
nierobi.ZwyczajnytanisklepzelektronikąnaHeathrowniejest
miejscemuwodzenia,ukrytegolubjawnego,charakterystycznegodla
bardziejwyrafinowanychformsprzedaży.Niepamiętamteż,
byDixonskiedykolwieksięreklamował,zachęcającmnie
doodwiedzin,nawetjeślirobiątofirmy,którychproduktysprzedaje.
Lotniskotoniemiejsceinieczasnauwodzenieihipnozęaniteż
nasubtelnościczyironię.Odbywającesiętutransakcjenależą
donajbardziejbrutalnych.Niemawystawsklepowych.Nieotwierają
przedtobądrzwipełnigodnościmężczyźnizesłuchawkąwuchu
iwmarynarkachzestójką.Niktniepakujetwoichzakupów
wspecjalnypapieraniniewydajeresztypachnącymiświeżością
banknotami.Zwieśćcięmożetylkonatłokpiętrzącychsięurządzeń,
sprzedawanychnietakznowutanio.
Gdyfalepasażerówklasyekonomicznejwzbierająiopadają
wdrodzenastartującyosiódmejranolotdoDüsseldorfu,niektórzy