Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Toidobrze,boodoskomyzębysiępsują.
Zaklął.Dziewczynaroześmiałasiękrótkoiściągnęłasukienkę.
Nikodemistotnieniezwracałnaniąuwagi,chybaotyletylko,
żeirytowałagodoostateczności.Zjakążsatysfakcjązamknąłby
garściąjejustaiwyrzuciłzadrzwi.Dokuczałamusystematycznie,
zawzięcie,zjakąśniezrozumiałądlańpasją.Nieobrażałotojego
ambicjimęskiej,gdyżżycieniedałomudotychczaswarunków,
wktórychtamogłabysięrozwinąć.Nawetniedotykałotojego
godnościludzkiej,ponieważnigdyjejniemiałwwygórowanym
stopniu,nieodczuwałzaśwdanymwypadkuróżnicysocjalnejmiędzy
sobą,bezrobotnym„pracownikiemumysłowym”,atądziewczyną.
Poprostumiałdosyćtegoustawicznegodogryzania.
TymczasemMańkaubrałasię,narzuciłanaramionachustkę
istanąwszyprzedDyzmąwyszczerzyładużebiałezęby.
—Noco,klasadziewucha?
—Poszładocholery!—wyrzuciłzwściekłością.
Wzięłagodwomapalcamipodbrodę,leczszybkocofnęłarękę,
gdyżDyzmanagłymruchemmachnąłpięścią,uderzając
powyciągniętejdłoni.
—U,gadzina!—syknęła.—Obibruk,lajtuś!Bićsiętujeszcze
będzie?!Patrzciego,takaprzywłoka…
Mówiłajeszczedługo,leczDyzmaniesłuchał.Zacząłotwierać
walizkę,awmyśliobliczał,żezafrakmożedostaćchyba
zpięćdziesiątzłotych.SamnaKercelakuzapłaciłsiedemdziesiąt.
Nalakierkachteżprzyjdziestracićzosiem,amożeidziesięćzłotych.
Dzieckopoczęłodrzećsięniemiłosiernie:pochwiliprzybiegła
odsąsiadkiWalentowa.WówczasdopieroMańkaskończyłaswą
tyradęi,trzasnąwszydrzwiami,wyszła.
NikodemDyzmaotworzyłwalizęiwyjąłfrak.
—Oho—uśmiechnęłasięWalentowa—panmusinabalpójdzie
czydoślubu.
Nieodpowiedział.Złożyłstaranniespodnie,kamizelkę,frak,
owinąłpaczkęgazetąipoprosiłosznurek.WróciłiWalenty,kobieta
wzięłasiędoodgrzewaniakartoflinakolacjęiizbęznowunapełnił
zapachtopionegosmalcu.
—PanieDyzma—zapytałWalenty—copanidziesz
naKiercelak?