Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wstępnynauczelnię,doktórejtrudnosiędostać,ichoć
niezdałgo,szczyciłsięsamymprzystąpieniem
dotrudnegoegzaminu.
Poskończeniuzakupówpospieszniewsiedli
dosamochodu.Byłajużzapięćtrzecia.Unikając
zatłoczonejulicyYldziro,kierowcawjechałnatyły
wzgórzaNamsaninatychmiastprzyspieszył.Takczytak,
Hjejongspóźnisięokołodziesięciuminut.Nazaproszeniu
wydrukowanoszkicdojazdudokościoła,więcznalazła
gobezkłopotów.Niebyłototakwspaniałeipiękne
miejscejakinne,alecałkiemwygodnewmomencie,gdy
brakujeczasu.Kjongsukuchodziłaprzecież
zaperfekcjonistkę.Niezapomniałaoniczym.Niczegonie
możnabyłojejzarzucić.Choćniebyłachrześcijanką,
odrazuwybrałatenkościółnamiejsceślubu,wiedząc,
żebywatamnarzeczony.
Hjejongzarazpowyjściuzsamochoduujrzałabramę
kościelną,kuktórejprowadziłydługieschody.„Gdyby
byłaulewa,sukniaślubnamusiałabysięzamoczyć
izabrudzićgrudkamibłota,mimożestopniebyły
cementowe…”
Zkościoławychodzilijużludzie,niosącwdłoniachmałe
pakieciki:podziękowaniazaprezentyślubne.Hjejong
spojrzałanazegarek:szesnaściepotrzeciej.Pomyślała,
żetojużkoniecceremonii,iszybkowbiegłaposchodach
dośrodka.Ceremonia,rzeczywiście,jużsięzakończyła
ipaństwomłodzipozowaliwłaśniedopamiątkowego
zdjęcia.UspokojonatrochęHjejongpoczekała,skończą
błyskaćflesze,apotempodeszładoKjongsuk.
Przepraszamzaspóźnienie…Naprawdępięknie
wyglądasz!
Tesłowa,niewiedziećczemunieprzemyślane,jakby
zawisływpowietrzu.
Lalkę,którądałaśmiwprezencieślubnym,
umieściłamprzywejściudomieszkania,żebyodrazu
rzucałasięwoczy.GłosKjongsukbyłradosny,nie
wyczuwałosięanikrztywymówkizaspóźnienie
koleżanki.Tomojaprzyjaciółka,nauczycielka
LiHjejong.