Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AndrzejW.Sawicki:KOLCEWKWIATACH
RW2010
Kolcewkwiatach
Kolcewkwiatach
Powietrzebyłogęsteilepkie,choćzegarnawieżydworcakoleiwiedeńskiejnie
wskazywałjeszczeósmejrano.Sierpniowesłońcebezlitośnieprażyło
warszawskieulice,zalewającmiastooślepiającymblaskiem.Pobruku
Elektoralnejturkotałyospalekoładorożekiwozówhandlarzyzmierzającychna
placZielony.Przechodniezdawalisięporuszaćwrozgrzanympowietrzujakby
wzwolnionymtempie.Tylkojedenmłodzieniecszedłenergicznymkrokiem,
pogwizdującprzytymwesoło.SkręciłwimponującąbramęSzpitalaDucha
Świętegoiwszedłnajegowysypanybiałymmakadamemdziedziniec.Zdumą
popatrzyłnajasne,błyszczącewsłońcuścianyneorenesansowegopałacyku
zpawilonamioskrzydlającymiprzestronnyplac.Najnowocześniejszyszpital
wmieścielśniłnowością,jegowidokkrzepiłidodawałpewności.
MłodydoktorStanisławLoewenhardtdotarłdoschodówijużmiałwejść
dobudynku,kiedyprzezbramę,zezgrzytemkołatrącegookamienny
ogranicznik,wjechałapędemkariolkazgrabnadwukółka.Woźnicastał
wyprostowany,trzymałlejcejednąręką,adrugąunosiłnadgłowęimachał.
Hej,człowieku!wrzasnąłdoStanisława.Trzebalekarza,szybko!
Cosięstało?Loewenhardtzauważył,żestangrettopolicjant
wcharakterystycznych
niebieskich
spodniach,
zcarskimorłem.
ciemnej
koszuli
iczapce
Rannygrodowoj,potrzebnamupomoc!Powózzatrzymałsięprzed
doktorem.
Jajestemlekarzempowahaniutrwającymmgnienieokaprzyznał
Stanisław.
4