Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
StojęwogonkuprzedsklepempaństwowejfirmyBJubiler”ijestemdwudziesty
trzeci.Niedługokurantywarszawskieoznajmiągodzinęjedenastąprzedpołudniem.
Wtedyszczęknązamkiwielkichmetalowo-szklanychdrzwiimy,zakatarzeniklienci,
wtargniemydowytwornegownętrza,oczywiściewtargniemywpełnejdyscyplinie,nie
burząckolejnościogonkautrwalonejprzezdługiekwadranseczekania.
Jestlekkomroźnydzieńwigilijny.Dzieńnapograniczuspóźnionejjesienii
spóźnionejzimy.Dzieńteżjakbyspóźniony.Nierozświetlonydokońca,mglisty,
ślamazarny.Zabłąkanepłatkiśniegużeglująwlodowatympowietrzujaknasiona
topoli.Tramwajezbijająsięwstadanatejszerokiejmagistraliidzwoniążałośnie.
Znany,powszechnieszanowanyżebrakrozsiadasięnatrotuarzekołosalonu
jubilerskiego.Wyciągnąłprzedsiebienogi,rozkraczyłjewpłyciutkimzwiewnym
śnieguistraszynimiwrażliwychprzechodniów.Alejawiem,żeteplastykowo-
nikloweprotezypustewśrodkuichoćbyprzymarzłydochodnika,naszżebraknie
zaznachłodu.Tłumyprzechodniówsunąnieprzerwaniewzdłużścian.Czasemktośna
kogośwpadnieiodejdziebezprzeproszenia,zatopionywswoichmyślach.Czasem
ktośkogośpotrącikrzyżakiemchoinkiibluzgnienieprzystojnymsłowem,czasem
znówktośpodchmielonystoczysięnajezdnię,aleszybkopowstanieiruszywdrogę.
Zwykły,wigilijnydzień.
TendzieńpełznieprzezniedużąplanetęmalutkiegoUkładuSłonecznego.
PlanetanazywasięZiemią,jestjajemskalnymwypełnionympłynnąlawą,apokrytym
zwierzchucienkimiwarstwamiwodyorazpowietrza,czylilotnejmieszankitlenu,
wodoru,azotuikilkujeszczepierwiastków,którekiedyśmogązagrozićjejistnieniu.
Natejplaneciezbiegiemwieluszczęśliwychokolicznościpowstałożycienapodstawie
białkaitożyciepomilionachlatwykreowałoistotyrozumne,którenazywająsiebie
ludźmiidoktórychja,piszącytesłowa,mamzaszczytnależeć.Ludzkość,czylisuma
rozumnychmieszkańcówZiemi,stworzyłacywilizację,conampozwalarozumieć
wszechświat,awłaściwienierozumiećgokompletnie,copomagazwalczaćstare
nieszczęścialudzkiejegzystencjiicotworzycorazgroźniejszenowe,cowypuściła
człowiekanakróciutkiespacerkiwkosmosiodebrałamunadziejęnawielkiepodróże
dojądrategokosmosu.Trzebateżdodaćinformacjęnajistotniejszą:życienaZiemi
podlegadziwnejpulsacji,jejrytmwyznaczajątakniezwykłeformyprzemianyenergii
jaknarodzinyiśmierć,jakdojrzewanieistarzeniesię,jakistnieniainieistnienia.
Jestemzmuszonydotychkilkupobieżnychobjaśnień,ponieważspodziewam
się,żejakiśegzemplarzksiążki,którąmozolniepiszę,trafidorąk,czułekalbodo
komputerówinnychstworzeńrozumnych,cozjawiąsięprzypadkiemwnaszej
galaktyce,stworzeńrozumnychzcentralnychregionówwszechświata,zeleganckich
dzielnicmetropoliiPanaBoga,istotmądrzejszychilepszychodnas,szlachetnych
nadludziwymyślonychiwymarzonychprzezczłowieka.Apiszęztakimambitnym,
właściwienawetniezwykłymzamiaremtylkodlatego,żeznudziłomniejuż
porozumiewaniesięzbliźnimi,braćmimędrcamiiidiotami,braćmiprorokamii
szubrawcami,braćmidręczycielamiiofiarami.
Tendzieńwigilijnyprzynosinam,Ziemianom,corokujakąśmagicznąnadzieję,
budziwnasdziwneipodniecająceprzeczucie,ożywiawnastęsknotęzanieznaną
praojczyzną.Wtendzieńrozpoczynającyzimęalbolatourodziłsiędwatysiącelat
temupewienczłowiek,któregouznaliśmyzaBoga,toznaczyzawspółtwórcę
niezrozumiałejbudowliwszechświata,człowiek,który,wedlenaszychwierzeń,
pośredniczymiędzynamiabudzącągrozętajemnicząnadrzędnością.Tegodniastoję
otulonywciepłykożuchpodsklepemzwyrobamijubilerskiminazwanymbez
szczególnejfinezjiBJubilerem”.Jestemdwudziestytrzeciwogonku,azamną
przytupujeskostniałyminogamijeszczezedwadzieściaosób.Jarównieżdrżę
3