Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
piosenkępodtymsamymtytułem.Ostryulicznyindustrial,który
niezawodnieniszczyłbębenkiwuszach.Miastomiękniewdługim
szarymdeszczu.Trójkapodstarzałychrockersówsiedzącychwkącie
zamówiłapopołudniowąwódkę.Olepatrzyprzezchwilęnadrobne
piersiLeny,delikatniefalujące,totu,totam,podluźnągranatową
koszulką.Głaskałjeczynie?Głupiapamięć.natojakieśpigułki?
Słuchaszmnie?
Nopewnie,słucham.
Tylkożegapiszsięnamojepiersi.
Ej,cotozadurnegierki?Wszystkiepiersi,którechciałem
zobaczyć,jużwidziałem,jasne?
Natentypdziewczyndziałatylkokontratak,tozapędzajewkozi
róg.Aleniebyłotodlaniegocałkiemjasne.
Teraztosiępowinnamchybaobrazić,nie?
Rób,cochcesz,maszjużdowód,nie?Jeszczeraztosamo?
Lenapokiwałagłową.
Tobyłowsierpniuosiemdziesiątegosiódmego.Wakacyjna
atmosfera,takachwila,wiesz,kiedypragniesz,żebysiętozacięło,
żebyczasstanąłwmiejscu.Lecieliśmywdół,naszeautostałosię
lekkiejakżaglówka.Patrzyłamprzezokno.Chmurynaniebie,las,
skały,starymłyninaglehuk.Wszystkosięzatrzymało.Tylko
techmurynagórzeciągleleciały,mamtojeszczeprzedoczami.Inny
białywarczyburgniedałpierwszeństwaKarlowi,takisambiały
modelturystycznyzidentycznąenerdowskąrodzinkąwśrodku,jaksię
dowiedziałampotemwszpitalu.Mojamamapotymwypadku
maciągleodłamkiszkławłokciu.Mówi,żetoszkło,któregoniemoże
siępozbyćiktóreczasamiukłuje,żetojestNiemieckaRepublika
Demokratyczna.Jejżyciewniej.
Przezchwilęjestcicho,miastorozpływasięwdeszczu,apo
bulwarzeprzejeżdżakolejnytramwaj.
Acomówitwójtato?Olenamomentzesztywniałipostawił
przedniąkolejneróżowe.Obserwował,jakkilkakropelściekapowoli
pocielekieliszkanastół.Wziąłdorękipopielniczkępełną
wypalonychdopołowypapierosówipatrzyłwwielkieszarobłękitne
oczyLeny,którebłyszczałyjakdwaMorzaBałtyckiechociażjego
tatoBałtyknazywałMorzemTłustymzpowodutychwszystkich
otyłychCzechów,którzytamkiedyśjeździli.
Lenanicniemówi.Zapaliłakolejnegopapierosa.Strumieńdymu
gwałtowniewystrzeliłpodsufit,pękł,rozpłynąłsię.Aonaprzeczesała
dłoniądługiedelikatnewłosy.Bardzopowoli.TojeszczeOlezdążył