Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cośdosiebieinerwowotupałlewąnogą.Zawszetak
robił,gdybyłwzburzony,azdarzałomusiętodosyć
często.Położyłemdłońnajegoramieniu,abywiedział,
żejestem.Niezareagował,nieprzywitałsię,wpatrzony
wtengłupiekran.
Chciałbyśpogadać?zapytałem.
Nieinteresowałagorozmowazestarymwapniakiem,
jakkiedyśusłyszałem,gdyrozmawiałzeswoimi
kolegami.Niemiałemmutegozazłe.Wjegowiekutakże
denerwowałemsięobyleco.Jegoświatskładałsięteraz
zwybuchówzłościprzeplatanychzeuforią.Takiokres,
takielata.
Karolpowtórzyłem,alebezskutku.
Niezdawałsobiesprawyztego,jakbardzojest
miciężko.Wjegogłowieniebyłomiejscanatroskę
ocałąrodzinę,którąjamusiałemsięopiekować.Śmierć
matkiwywołałauniegozłość,którejniebyłwstanie
okiełznać.Niemogłemprzecieżmiećotopretensji,
jakżebymmógł?Karolnaswójsposóbradziłsobie
zutratąEli.Wiedziałem,żepodtymtwardympancerzem
kryjesięmójmałysyn,któryjeszczenietakdawnotemu
częstoprzychodziłsięprzytulićipowiedziećcicho
„kochamcię,tatusiu”.
Synku?
Zostawmnie!
Gwałtowniezerwałsięzmiejsca.Ściągnąłzgłowy
słuchawkiicisnąłnimiopodłogę.Tosamozrobił
znowympadem,któregodostałpodchoinkę.Był
wściekły,oddychałciężkoigłośno.
Totwojawina!Twojaitegodurnegopsa!
Uspokójsię.Proszę.Niemogłemsięnaniego
gniewać.Byłzdruzgotanyutratąmatki.Tak
odreagowywał.Tonieprawda,przecieżotymwiesz.
Nie!Gównoprawda!Wymachiwałrękoma,nadal
ciężkodysząc.
Swojądrogą,byłemzdziwiony,żeużyłbrzydkiego
słowa.RazemzEląstaraliśmysięwychowywaćdzieci
bezużywaniawulgaryzmówizawszelkącenęchcieliśmy
imoszczędzićstresów,któremogłybymiećnegatywny