Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NawidokojcaJanazakonnicysięrozstąpili.Gwarustał.
Proszę,abyzostalitylkoojcowieStanisławiCzesław
rzekłprzeor.
OjczeJanie,przyszłaHanka,jakojciecprosił.
Pozwoliłemsobieumieścićusiebiepowiedziałbrat
Julian.
Aha,tak.Niechczeka.Będęjejpotrzebował,gdy
tylkoporozmawiamyznaszymgościem.OjciecJan
objąłuważnymspojrzeniemmłodzieńca,którywłaśnie
próbowałpodnieśćsięnałokciu.
Mnisizaczęliopuszczaćpomieszczenie.Andrzej
Hołotyńskizaczerpnąłpowietrza,abywydusićsłowa
powitania.
5.
Woświetlonymjasnopokojudwóchmężczyzn
wciemnychmarynarkachsiedziałozadrewnianym
stołem.Obajspoglądalinastarszegoczłowieka
zabiurkiem,którywłaśnieodłożyłsłuchawkętelefonu.
Najegotwarzymalowałosięzafrasowanie,alenieśmieli
pytaćocokolwiek.Najmłodszy,możetrzydziestoletni,
sięgnąłpobutelkęwódkiiniedokońcapewnymruchem
porozlewałdokieliszków.Podniójedenipostawił
nabiurku,tużprzydłoniswegoprzełożonego.Starszy
mężczyzna,sekretarzpartiiwgminie,Władysław
Gumułka,przezmomentwpatrywałsięwkieliszek,
apotemwychyliłzawartośćjednymszybkimruchem
ipostawiłnabiurku.
Lejpowiedział,wykrzywiającusta.
Młodszynatychmiastponownienapełniłkieliszek.