Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Gala.
Przeszukiwałamwzrokiemprzestrzeńmiędzynogami
zgromadzonychludzi,leczpsanigdzieniebyło.
–Gala!–zawołałam.
Zebranimieszkańcy,rozmawiającyozaistniałej
sytuacji,spojrzelinamnie,poczymteżzaczęlisię
rozglądać.
–Gala…–ponowiłamwołanie.
–Pewnieuciekła–stwierdziłMakowiecki.
–Możepobiegłazapogotowiem?–zasugerowała
Cybulska.–MójLuluśzawszegoninaszeauto.
–Mamo,trzebająznaleźć.Przyrzekłam,żesięnią
zaopiekuję.Ajeślicośjejsięstanie?
Topytaniewywołałoserięmigawek.Nawszystkich
znajdowałasięwychudzonaGalazposępnymwyrazem
pyska.Potrząsnęłamgłową,chcącodrzucićodsiebie
tęwizję.
–Nicjejniebędzie,tomądrapsina.–Mamaobjęła
mnieramieniem.–Jutrojejposzukasz.Aterazchodźmy
dodomu.Powinnaśodpocząćisolidniesięwyspać.
Ochłonieszizyskaszświeżespojrzenie.
Mamabyłaoptymistkąwkażdymcalu,czegoniedało
siępowiedziećomnie.Czarnowidztwoiskłonność
donadinterpretacjirzeczywistościodziedziczyłam
pobabci.Całeszczęściemamamiaładystansdożycia
ipotrafiłamiwszystkoracjonalniewytłumaczyć.
Przekazałamiwgenachenergięorazdociekliwość,
conieconiwelowałoskutkizbytwybujałejwyobraźni.
Spojrzałamwjejzieloneoczy,wktórychzawsze
znajdowałamzrozumienie.Wewrześniumamaskończyła
czterdziestkę.Niewyglądałajednaknatyle.No,może
jedyniepojedynczesiwekosmki,wijącesięwśród
krótkich,pokręconych,ciemnychwłosów,nieodejmowały