Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jużwy​bra​łamko​lorydopo​koi.
Oo!SzybkajesteśpodchwyciłaIzaentuzjastycznie.
Niechciaładenerwowaćkoleżanki,nawetjeśli
tazachowywałasięczasemirracjonalnie.Tobył
delikatnytematinajwyraźniejwjejsytuacjisprawdzało
siępowiedzenie:
Szewcbezbutówchodzi.
Jakie?
Ame​ble?Weź​mieszwszystko?
Tak.Wwiększościtonowerzeczy.Kanapamamoże
trzylata.Kupiętylkostółikrzesłaogrodowe.Może
po​je​dzieszzemnąktó​re​gośdniadoCa​sto​ramy?
Zprzyjemnością!Uwielbiamzakupy,gdyktośinny
zaniepłaci.
Sarawydawałasięjakaśnieobecna,rozkojarzona.
Odpowiadaławprawdzienapytania,alebyły
toautomatyczne,wyuczonezdania.Miewałatendencję
dopopadaniawzamyślenie,terazjednakIzadoszła
downio​sku,żetocoświę​cej.
Możemogłabymcipomócwpakowaniu?Albo
wza​ła​twia​niuin​nychspraw?
Nie,nietrzebaodparłaSara,otrząsającsię
zza​my​śle​nia.Jużitakwięk​szośćpracymamzasobą.
Wiesz,żejesteśszalona?zaryzykowałaponownie
Iza.
Wiem.Wszyscymitomówią.Sarauświadomiła
sobie,żecałkiemniedawnowypowiedziałatesame
słowa.Aje​śliniemó​wią,tomy​ślą.
Najdziwniejszejestto,żenawetniewiem,czyjest
mismutno,czysięcieszędodałaiIzaodniosła
wrażenie,żetopierwszeszczerezdanie,jakie
wy​po​wie​działapod​czasichdzi​siej​szegospo​tka​nia.
Todużazmiana...od​parłaostroż​nie.
Nawetnieotochodzi.Janieczujętejzmiany.Jakby