Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jużwybrałamkolorydopokoi.
–Oo!Szybkajesteś–podchwyciłaIzaentuzjastycznie.
Niechciaładenerwowaćkoleżanki,nawetjeśli
tazachowywałasięczasemirracjonalnie.Tobył
delikatnytematinajwyraźniejwjejsytuacjisprawdzało
siępowiedzenie:
Szewcbezbutówchodzi.
–Jakie?
Ameble?Weźmieszwszystko?
–Tak.Wwiększościtonowerzeczy.Kanapamamoże
trzylata.Kupiętylkostółikrzesłaogrodowe.Może
pojedzieszzemnąktóregośdniadoCastoramy?
–Zprzyjemnością!Uwielbiamzakupy,gdyktośinny
zaniepłaci.
Sarawydawałasięjakaśnieobecna,rozkojarzona.
Odpowiadaławprawdzienapytania,alebyły
toautomatyczne,wyuczonezdania.Miewałatendencję
dopopadaniawzamyślenie,terazjednakIzadoszła
downiosku,żetocoświęcej.
–Możemogłabymcipomócwpakowaniu?Albo
wzałatwianiuinnychspraw?
–Nie,nietrzeba–odparłaSara,otrząsającsię
zzamyślenia.–Jużitakwiększośćpracymamzasobą.
–Wiesz,żejesteśszalona?–zaryzykowałaponownie
Iza.
–Wiem.Wszyscymitomówią.–Sarauświadomiła
sobie,żecałkiemniedawnowypowiedziałatesame
słowa.–Ajeśliniemówią,tomyślą.
–Najdziwniejszejestto,żenawetniewiem,czyjest
mismutno,czysięcieszę–dodałaiIzaodniosła
wrażenie,żetopierwszeszczerezdanie,jakie
wypowiedziałapodczasichdzisiejszegospotkania.
–Todużazmiana...–odparłaostrożnie.
–Nawetnieotochodzi.Janieczujętejzmiany.Jakby