Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zawzięciewbijałłopatęwupartegrudy.Miejscewybrali
fatalne.Nawzgórzu,podstarymdębem,którego
korzenierozpełzłysięniczymżmijegłębokopod
powierzchnią.Czuł,jaksłonekropelkipotuspływają
mupokarkuipomimoprzenikliwegochłodumusiałzdjąć
kurtkę.Wiałzimnywiatr,Bógjedenwie,czynie
przypłacitegokorzonkami,aletrudno.Jeszczetrochęidół
będziewystarczającoszeroki,żebyzmieściłasięwnim
trumna.
Trumna.Zaśmiałsięsamdosiebie.Taskrzynia,zbita
naprędcezkilkunieoheblowanychdesek,przypominała
raczejświńskiekorytozpokrywą.Aletakiebyłożycie
zmarłej.Nieludzkie.Ateraztogarstkaciemnychfigur,
stojącychwnieregularnychodstępachdookoła.Darski
spojrzałnaswojegopomocnika,młodegoLichonia.Może
ongokiedyśzastąpiwtejgównianejrobocie.Alenie,
lubiłprzecież.Spokojna,naświeżympowietrzu.Tylko
czasami,takjakdzisiaj,wsposób,jakipodskórnieuważał
zanie​wła​ściwy.
Wzim​nie,wpo​śpie​chu,wśródza​wo​dzącewi​chru.
Wnie​po​świe​co​nejziemi.
Skończyli.Oparłsięołopatęiotarłpotzczoła.Lichoń
zrobiłdokładnietosamo.Dyszałciężko,choćbyłdobre
dwadzieścialatmłodszyodniego.Terazdrugaczęść.
Odłożylinarzędziaipodeszlidoprowizorycznejtrumny.
Dwóchżałobnikówruszyłoichśladem.Jedentoszwagier
zmarłej,odrugimmówili,żekochanek.Na„trzy”
podnieślispoczywającepodskrzyniąsznuryiprzeszli
wstronęwykopanegodołu,apotempowoliopuścili
doniego.Gdyskończyli,chwyciliponowniełopaty
izaczęlizasypywaćdół.Ziemiauderzałagłucho
odrewno.Pac,pac,pac.Wiatrszarpałkonaramistarego
drzewaizawodziłjaknajprawdziwszapłaczka.Darskiemu
niepodobałosięto.Chciałjużskończyćipójśćdoswojej
chałupy,zjeśćkolacjęizapomniećotymdziwnym