Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tylkokwiatyzłąk,którekochała.
Ludziezaczęlipodchodzićdobabci,potemmamy,cioci
iwujka.Niektórzynawetdoniej.Aonakiwałagłową,nie
mogącspojrzećimwoczy.Ktośpłakał,chybababcia.
Ktośszeptałnerwowo,ktośinnyśmiałsięcicho.Ludzie
różniereagująwobliczutego,coczekakażdego,aco
każdy,ażdoostatniejminuty,wypierazeswojej
świadomości.Aonawciążniemożeuwierzyć,żewyjdzie
stąd,przejdzieprzezbramęiniepobiegniedodomu
nazupęszczawiowąipierogi.Nieusiądzienaławcepod
lipąinieposłuchastarych,dziwnychopowieści.Nie
pomożerozwieszaćwspiżarnisuszonejmacierzanki
izakręcaćsłoikówzpowidłami.
Niewyjrzyprzezokno,gdychłodnarosapokrywatrawy
iniezobaczyprababciidącejsamotniedolasu.
Zawszemówiła,bysięgostrzec,arównocześnie,
zbierającjabłkaiwiśniewsadzie,tęskniespoglądała
wjegostronę.Zabraniałaimtamsiębawić,apotem
zanurzaławjegocień,zbierającprawdziwki,kurki
ijeżyny.
Światmusiałsięzatrzymać,bonaglezaległacisza.
Przeogromna,dławiącacisza.Sarapoczułająwgardle,
apotemwewszystkichmięśniach.Krzyżeinagrobki
spowiłamgła.Jesieniątonormalne,nawettakwczesną.
Bolatosięskończyło.Teraznastanądługie,zimowenoce,
bezświatładnia.
Ktośobjąłjądelikatnie.WujekPawełpłakałichyba
myślał,żeonatakże.Jednakniemogła.Niemiała
wsobieanijednejłzy–możegdzieśtamtkwiły,
uwięzione,amożestrumieńzdążyłwciągutychtrzech
dniwyschnąć.
–Tyjąnajlepiejrozumiałaś–szepnąłniespodziewanie.
Podniosławzrok,alenienaniego,tylkonałąkępoza