Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
towie...
OkróluBolesławie,przezludŚmiałym
nazywanym
GościńcemwijącymsięodKrakowakuSandomierzowizmierzał
orszakbogatoprzyodzianychdamirycerzy.Ciostatnijechalikonno,
wierzchem,niewiastyzaśwbrykach.
Pośródzbrojnychrzucałsięwoczypostawnymężczyznaojasnych
włosachigęstychsumiastychwąsachtakiejsamejbarwy.Nagłowie
miałwypolerowanyhełm,którylśniłzdalekaniczymwykutyze
srebrnejblachy.Naskórzanykaftannarzuconymiałszkarłatnypłaszcz
podbijanysobolowymfutremiprzyozdobionykunsztownymhaftem
wykonanymzłotąnicią.
Prostymiecztkwiłwinkrustowanejszlachetnymkruszcempochwie.
Spodkopytrumakówispodkółbryktoczącychsiębystrona
wszystkiestronypryskałobłoto,byłtobowiemczas,kiedyzima,zda
się,ustąpiła,aleprawdziwawiosnajeszczenienadeszła.
Orszakminąłzakrętiotooczomwszystkichukazałasięsylweta
Sandomierza–solidnieobwarowanygródimiastorozpołożonena
licznychwzgórzach,poprzedzielanychodsiebiegłębokimiparowami.
Dobogatoprzyodzianegojeźdźca,kłująckoniawbokiostrogami,
zbliżyłsięrycerz,którypewnieniejednowidziałiniejednopamiętał.
–Miłościwypanie,jużjesteśmynamiejscu.
–Tożwidzę–odparłkrólBolesław,przezludŚmiałymzwany.–
Ach!Jakiżtopięknygródipięknemiasto!–zawołał,izarazdodał:–
Animsięspodziewał,żewtakkrótkimczasiepokonamydrogęz
KrakowadoSandomierza.
–Twójtogród,miłościwypanie–powiedziałstaryrycerz.–
Zapewnerycerstwoiłykipowitającięzradością.
–Apewno!–króluśmiechnąłsięszeroko.–LubięSandomierz,boi
pięknietu,ibogato,imieszkańcyweseli.Skorotylkostaniemyw
grodzie,wezmękąpieliprzyodziejęsięwczysteszaty.Pamiętaj
Wiesławie,bywydaćodpowiedniepolecenia.
–Niezapomnę,mójkrólu.
Orszakjeszczebardziejprzyspieszył,byjaknajrychlejznaleźćsię