Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niewiem.Powiedział,żemamygodzinę.Tylkotyle.
–NoOK,toidęsięszykować.–Upijamkawyikierujęsiędołazienki.
Wiem,żepójdziezamną.Nieobracamsię,boczujęnasobiespojrzenie.Już
wsypialnizrzucamsatynowyszlafrok.Pochwilisłyszęnaparkiecieciężkiekroki
mężczyzny.Kiedyjestemjużwłazience,Janopierasięoframugę.
–Będziesztylkopatrzył?–prowokujęgo.Kładędłonienaszafkę,wypinam
pośladkiiwidzę,jakjegoźrenicesięrozszerzają.Wzrokiemwyznaczaścieżkępo
moimciele.Odrazuczujędreszcze.Tospojrzeniezawszewywołujeumnie
jednocześniejakiśniepokójiekscytację.
–Mamymałoczasu.–Jegogłosjestniskiigardłowy.
Wzruszamtylkoramionami.Janstajezamnąiprzyglądamisięuważnie
wlustrze.Zaczynaprzygryzaćmojąszyję.
–Szybkoiostro–syczymidouchaisłyszę,jakrozpinapasek,anastępnie
rozporekwspodniach.Zaczynamsięoniegoocierać.Oddechynamprzyspieszają.
–Gotowa?
Drżęwoczekiwaniunajegodotyk.Przejeżdżakciukiempomojejłechtaczce,
alesamymspojrzeniemigłosemumiespowodować,żejestemmokra.
–Ptaszyno.–Wbijasięwemniejednympewnymruchem.Wypełniacałkowicie
mojewnętrze.Jednądłońzaciskaminabrodzie.–Niezamykajoczu,chcę,abyś
patrzyłanasiebie.Nanas.
Wypinamsięjeszczemocniej.Jegoruchysązwierzęceiobiecująspełnienie.
Przygryzamojąszyjęidrażnidłoniąsutek.Jestemjużnaskraju.Niktniepotrafił
takszybkodoprowadzićmniedoorgazmuitotaksilnego.Czuję,conadchodzi,
nogizaczynająmniemrowić,awskroniachzaczynapulsować.
–Jan!–krzyczęjegoimię,aonjeszczeprzyspiesza,doprowadzającmniena
samszczyt.Spadamwprzepaść,zapominającowszystkiminnym.
–Lena!–Wbijazębywmojąłopatkęizastyga.Czujęwlewającąsięwemnie
ciepłąspermę.–Chodź,umyjęcię.
Potrzechkwadransachjesteśmyjużpodwskazanymadresem.