Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Szybciej,Soph!–mówię,przytrzymującjejdrzwi,bopobiegła
dokrawędzibasenu,abycośzabrać.
Wydostajemysięnakorytarz,zostawiajączasobąmokreślady.
Alarmwyjetakgłośno,żezachwilęoszaleję.
–Czyktośtomoże,kurwa,wyłączyć?–Maxwypowiadanagłos
mojemyśli.
Kierujemysiędomagazynku,jednakterazjużżadneznasnie
maochotybawićsiępomponamicheeleaderek.Pomagamwyjść
Sophienazewnątrz,potemprzepuszczamMaxaiwpołowiedrogi
nadwórorientujęsię,żecośprzeoczyłem.
–Zapomniałemtelefonu–rzucam,kalkulującwgłowieczas,jaki
pozostałnamnaucieczkę.Mamyjeszczejakieśpięćminut,zanim
rozpętasiępiekło.
–Zostawgo,musimywiać–mówiMax,poganiającmnie
wzrokiem.
Możemarację.Telefonitakjestjużcałyprzemoczonyizapewne
niedziała,więcniebędęmiałzniegożadnegopożytku.
–Dobra–mamroczę,apotemszybkoprzechodzęprzezramęokna.
Nazewnątrzchłodnepowietrzeniemalścinamnieznóg.Jestem
całymokry,atotylkopotęgujeokropneuczucia.Mamwrażenie,
żesłyszędobiegającezoddaliwyciesyrenystrażackiej,alerównie
dobrzemogętosobiewkręcać.
–Tędy–rzucaMax,biegnącwzupełnieinnąstronęniżta,zktórej
przyszliśmy.
Jeśliktośnasterazzobaczy,tobędziemymielisporekłopoty.Tonie
jestpierwszytakiwybrykwnaszymwykonaniuiobecniebalansujemy
nakrawędzi,zktórejupadekbędziecholerniebolesny.Alenieczuję
sięztegopowoduprzerażony.Wtymmomenciechcemisiętylko
śmiaćiwłaśnietorobiępodczasbiegudoogrodzenia.Sekundępóźniej
dołączadomnieSoph,apotemrównieżMax.Iwtensposób
chichramysięniczymtrójkaszaleńców,dopókiniebraknienamtchu.