Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–…dlategoniejestopłacanaprzezpaństwo
–dokończyłzeznaczącopowiększonymioczami
patrzącyminakomentującegociąglemężczyznę.
–Potrzebująrozgłosu,żebyprzybywalitamnowipacjenci,
którychrodzinyopłacałybyleczenielubopiekę.Różani
będąmieliokazjędozareklamowaniasięwartykule,
któryniebawemonichpowstanie,alegwarantująwnim
teżmiejscenaprzedstawieniewolontariuszaijegofirmy!
Obiestronynatymskorzystają.Wyobraźciesobie,
będziemymoglirozwinąćskrzydła.Naszeusługi
rozprzestrzeniąsiępoinnychmiastach,amoże
isąsiednichpaństwach!
–Wjakisposób?–zirytowałsięArthur.–Niktznas
wcześniejnawetniesłyszało…Jakimbyło?
–Różani.–Johnprzewróciłoczamiiuniósłsplecione
dłonienawysokośćpodbródka.Wiedziałdobrze,żeArthur
doskonalepamiętał,jaktamcisięnazywają.
–Owłaśnie!Dzięki.Inibyjakzdobylizainteresowanie
mediów?Jaktakainstytucjamanamzapewnićrozgłos?
–PrzełożonyRóżanychmabratawdużejredakcji.
Zresztąnieważne.Uwierzcie,tasprawabędzienaprawdę
głośnainieznajdziesięnajednymportalu…Będziemy
dobrzepostrzegani.Firmazyskadobreimię.Pozatym
conamszkodzi?Niewspomniałem,żetenwolontariat
trwatylkodwamiesiące.Wdodatkujestwwybranych
godzinach.
–Tylkożemynawetniemamydoświadczenia
wtakichsprawach–odezwałsięktośzkońcastołu.
–Bezobaw–zachęciłichJohn.–Różanipotrzebują